Nie pamiętam raczej dokładnie tamtych czasów, ale zawsze kojarzyło mi się, że bieda, pustki w sklepach i wogóle tragedia, a samochody - polonez albo fiat 125 to był już niezły wypas, a nowy mercedes to tylko dla naprawdę najbogatszych - partyjnych dygnitarzy, oligarchów, ew. ustawionych "światowców" z podwójnym obywatelstwem. Tymczasem bohaterka pomyka sobie mercem w124 swojego męża - wesołego cwaniaczka do niedawna pracującego sezonowo za granicą, który to merc był w tamtych czasach całkiem albo prawie całkiem nowy. Na ulicach też nie widać jakichś złomów, tylko normalne, często całkiem dobrej kklasy auta tamtej epoki - mercedesy, volvo, przewija się nawet porsche, a reszta to pojazdy typu skody, tylko zamiast np. octavii czy fabii ówczesne modele.
Ogólnie w filmie się niespecjalnie wyczuwa jakąś "komunę" - poprostu normalna rzeczywistość tylko bez komórek, komputerów i innych nowoczesnych gadżetów. Kto w miarę pamięta i może potwierdzić rzeczywsitość motoryzacyjną i ogólną przedstawioną w filmie, lub jej zaprzeczyć?