Osobiscie nie trawię nierealistycznych filmow, typu James Bond, czy Transporter, a Imperium Słońca to wlasnie jeden z tych filmow, aż dziw, ze protagonista nie strzelał laserkiem z zegarka do calego odzialu kitajców. Jednocześnie najgroszy film Spielberga jaki widziałem, a widziałem ich dużo.
-calkowicie nierealistyczny jest obraz japońskich okupantów, a przede wszystkim obozu koncentracyjnego.Japonczycy podczas wojny nie byli wcale dużo lepsi od Niemców.Dopuszczali się morderstw na ludnosci cywilnej, masowych gwaltów i prowadzili eksperymenty na więżniach , którymi nie pogardziłby Mengele(nieslawna jednostka 731).
- główny bohater jest niesamowicie irytujący i powinien w tym filmie zginąc kilkunastokrotnie. Liczba nieprawdopodobnych i glupich sytuacji w jakie sie wplątuje jest olbrzymia.
- godna pochwały jest jedynie muzyka
Jeśli ktoś lubi ckliwe baśnie a'la Coehlo i nie przeszkadza mu zupelna ignorancja historyczna rezysera/scenarzysty to jest szansa, ze mu sie spodoba. Wszystkim innym odradzam stanowczo.
''-calkowicie nierealistyczny jest obraz japońskich okupantów, a przede wszystkim obozu koncentracyjnego.Japonczycy podczas wojny nie byli wcale dużo lepsi od Niemców.Dopuszczali się morderstw na ludnosci cywilnej, masowych gwaltów i prowadzili eksperymenty na więżniach , którymi nie pogardziłby Mengele(nieslawna jednostka 731).''
Uwielbiam takich ludzi, którzy przeczytali coś o II WŚ (lub, co bardziej prawdopodobne - obejrzeli tylko film) i uważają się za ekspertów. Jak Japonia - proste skojarzenie: Jednostka 731 i Nankin.
Owszem, Japończycy prowadzili eksperymenty na ludziach, to prawda. Tyle, że w Jednostce 731 zginęło 5 tys. ludzi i byli to głównie Chińczycy. Biali, szczególnie cywile, do takich jednostek nie trafiali.
Owszem, Japończycy dopuszczali się mordów i gwałtów na ludności cywilnej. Tyle tylko, że - znowu - ofiarami byli najczęściej Chińczycy. Podczas krwawego szturmu Szanghaju w 1937 roku Japończycy oszczędzili terytoria międzynarodowych koncesji i z tego względu nie użyli tam artylerii i samolotów. Kiedy Japończycy dopuścili się rzezi na białych w Singapurze, japoński generał nimi dowodzący osobiście udał się do ocalałych i prosił ich o wybaczenie, a winnych rozstrzelał.
Ogólnie biali mieli dość trudno pod japońską okupacją (głównie z powodu chorób i głodu, ale wynikało to najczęściej ze zwyczajnych braków zaopatrzeniowych, a im bliżej końca wojny, tym było trudniej o jedzenie - trudno się zresztą dziwić, Japończycy nie mieli go nawet dla własnych żołnierzy), ale daleko temu do losu choćby Polaków pod niemiecką okupacją. Nawet alianccy jeńcy w większości przeżyli spokojnie wojnę w obozach (chociaż straszliwie wychudzeni, zwłaszcza, jeśli obozy znajdowały się na wysepkach Pacyfiku, odciętych od zaopatrzenia), a najwięcej ich zginęło od... amerykańskich torped i bomb.
Dodam tak od siebie, że ci krwiożerczy Japończycy w żaden sposób nie utrudniali wyjazdów Polakom z chińskiej Polonii, którzy chcieli jechać do Europy walczyć z Niemcami. Co więcej, kilka tysięcy Polaków i Żydów zostało ocalonych przez Japończyków przed łapami Niemców.
Opowieści o Japończykach żywiących się krwią każdego, kogo napotkali to absurd. :)