PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1221}

Imperium Słońca

Empire of the Sun
1987
7,8 96 tys. ocen
7,8 10 1 96290
7,3 34 krytyków
Imperium Słońca
powrót do forum filmu Imperium Słońca

Zabawa!

ocenił(a) film na 6

Uwaga. To jest topic, w którym swoje opinie na temat tego tytułu, będą wyrażać uczestnicy naszej zabawy filmowej.

Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/443031/Zabawa.html

Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile widziane.

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

Chyba ja pierwszy będę musiał umieścić tu swoją opinię. No więc przede wszystkim urzekła mnie muzyka, która już na początku filmu zwraca na siebie uwagę widza. Sam początek zachęca do dalszego oglądania. Muszę przyznać, że sam bohater jest niemożliwy, tworzy on swój własny świat, przez który patrzy na pryzmat wojny i tego wszystkiego co się dzieje. Mimo, że jest tylko dzieckiem ma więcej siły niż dorośli, którzy go otaczają. Oczywiście Bale spisał się fenomenalnie w roli Jimiego. Piękne krajobrazy, ciekawe zdjęcia. Jedynym minusem filmu jest czas jego trwania, który dla mnie jest stanowczo za długi.

ocenił(a) film na 7
KYRTAPS

Dla wielu Steven Spielberg to niemal Bóg, jeden z najlepszych - jeśli nie najlepszy - reżyserów na świecie. Jednak są ludzie - między innymi ja:) - którzy nie dali się na to nabrać. Owszem, Spielberg to bardzo sprawny rzemieślnik, facet, który posiada sporą wiedzę z zakresu reżyserii, jednak nie przesadzajmy - talentu to on nie ma zbyt wiele. Podejmowanie trudnych tematów (a i to rzadko mu się zdarza) nie czyni z jego filmów żadnych wielkich arcydzieł, a z niego samego wybitnego reżysera. "Imperium słońca" należy do tych "bardziej artystycznych" pozycji w filmografii Spielberga. Mamy tu dosyć ważną (i interesującą) tematykę, piękne zdjęcia, rewelacyjną muzykę, aktorstwo na wysokim poziomie...Brakuje jednak siły, która sprawiłaby, że przejmę się losem bohaterów. Pierwsza połowa filmu, w której Jim błąka się po Szanghaju jeszcze się broni, momentami bardzo dobrze, ale już część "obozowa" wypada dosyć blado (choć i tu jest kilka rewelacyjnych scen). Podsumowując, "Imperium słońca" to dobry film, poprawnie zrealizowany i niekiedy przejmujący, ale moim zdaniem przeżycia J.G. Ballarda (późniejszego autora m.in. kontrowersyjnej powieści "Crash", zekranizowanej przez Davida Cronenberga) zasługiwały na coś lepszego.

8/10

ocenił(a) film na 10
Mr_Myers

Co do spielberga to bardzo go lubie, a co do tego filmu to uwazam go za jeden z najlepszych w historii kina. Z mlodych lat najbardziej utkwil mi ten film w pamieci. BYlem gdzies w wieku tego chlopca i potrafilem wczuc sie w sytuacje. Gdy jest sie malym chlopcem swiat troche inaczej wyglada, a ten film pokazuje swiat takim jak go widzi mlody dzieciak. Dla mnie ten film to arcydzielo, mimo ze ostatnio spielbegowi koncza sie pomysly i stara sie powrocic do korzeni robiac wojne swiatow czy 4 czesc indiany jonesa to i tak uwazam go za najlepszego rezysera wszechczasow.

ocenił(a) film na 3
billy83

Bleeeee...
Ten film powinien nazywać sie chyba "Imperium amerykanizacji". Ale od reżysera zacznę, bo chyba jeszcze nie miałem okazji się na tym blogu o nim wypowiedzieć. No więc Spielberg wie jak zarobić kasę, wie też jak dorbze wyreżyserować film. Jest dobrym rzemieślikiem. Ale na tym się kończy. Niezależnie od tego ile dobrych filmów by nie nakręcił, dla mnie nigdy nie będzie on kimś wartym szerszego zainteresowania. Jestem wielbicielem kina autorskiego, ale obiektywnie potrafię takze docenić filmy "nieautorskie". Co nie zmienia faktu, że "Imperium słońca" to jak na razie najslabszy film Spielberga jaki widzialem. Ale nie widziałem zadnego jego filmów od jakichś dwóch lat - być może tylko to ratuje te kilka innych tytułów przed zmieszaniem ich z błotem z mojej strony.

Świetne zdjęcia, porządna muzyka, dobra gra aktorska, kapitalny temat. 2 Wojna Światowa widziana oczymi dwunastoletniego Brytyjczyka podczas okupacji Chin przez Japonię szykującą się do starcia z USA. Nosz kurwa, można było z tego zrobić naprawdę COŚ. A co otrzymałem? Patos, hollywodzką papkę, bajeczkę pozbawioną jakiejkolwiek magii. Gdzieś tak po 30 minutach poczułem jak film ten zamienia się w wielką strzykawkę, która mojemu organizmowi aplikuje spora dawkę znieczulenia. Tak, znieczulica. Film mnie kompletnie zanudził, zaś jego bohater i jego durne (moim zdaniem nawet jak na takiego chłopca!) zachowanie wyraźnie mnie odrzuciło. Malo tego, ten brzdąc mnie najnormalniej w świecie irytował - cały czas. W pewnym momencie nerwowo telepałem nogą na lewo i prawo majac nadzieję, że czym prędzej jakiś wojak sprzeda bohaterowi naszemu małemu kulkę w łeb - bo dzięki temu film skończyłby się szybciej. Zero emocji z mojej strony, a zwykłem podchodzić do filmów własnie emocjonalnie. Losy postaci tu przedstawionych były mi zupełnie obojętne. Zero napięcia.

Za to jaka dumna Ameryka tu się ujawnia! Chłopcowi zmienia się oczywiście akcent, z typowo angielskiego na amerykanski (w koncu jego jakze zajebiste "kumpel" Amerykaniec i jego wpływ na niego). I ta jakże piękna scena, kiedy pozwala on mu się zakwaterować łóżko obob niego i te piękne słowa "teraz jesteś już Amerykaninem" i ten cudywny delikatny uśmieszek na buzi chłopca wyrażający jego radość. Tak, to było cudowne, prawie zemdlałem.

3/10

ocenił(a) film na 10
Marcineusz_Zet

Wiesz co? Odnośnie ostatniego akapitu twojej wypowiedzi.
Ja tego nie widziałam. Nie widziałam tej dumnej durnej Ameryki .

Widziałam za to chłopca, który tak bardzo pragnie akceptacji, miłosci i przyjazni, że zrobiłby wszystko dla tego swojego "kumpla Amerykanina" . Nawet zaryzykował życie. Widziałam Chłopca który z brutalną siłą został wepchnięty w wir wojny, za szybko musiał wkroczyc w dorosłość, a jeszce nie do konca rozumiał jakimi prawami rządzi sie ta dorosłośc. Szukał kogoś kto objasni mu dlaczego tak się dzieje.
I przepraszam bardzo! Ale z całą pewnością Amerykanie w tym filmie nie są pokazani w pozytywnym świetle. Jego "kumpel Amerykanin" jest typowym bucem, cwaniaczkiem i egoistą, ktory myśli jak uratować własny tyłek, i na dodatek perfidnie wykorzystuje przywiązanie chłopca. Nie wzbudza to pozytywnych uczuć. Nie zauważyłam , ze jakiś ogromny nbacisk został położony na to , jakimi to Amerykanie są bohaterami i oswobodzicielami.
Zrzucili bombe na Hiroszime i Nagasaki. Czy to czyni ich bohaterami?

Chcesz patos czy holywoodzka papke to oglądnij "Pearl Harbor".
A "Empire of the Sun " radze oglądnąc jeszce raz. Moze za drugim razem zauważysz o czym tak naprawde jest tem film.

ocenił(a) film na 6
hebe

Chcesz porządny film opowiadający dokładnie o tym samym?
Obejrzyj "Europa, Europa" Agnieszki Holland. Film o klasę lepszy od amerykańskiej papki.

Marcineusz_Zet

Kolejny mądrala, który dzieli filmy wg jakiejś kompletnie nielogicznej skali: autorskie, nieautorskie. Do jasnej cholery, czy nie można nie kręcić poważnych filmów i pozostać zdolnym twórcą? Mam ciągłe wrażenie, że niektórzy użytkownicy na tej stronie są tak wyniośli i nadęci, że nie potrafią dostrzec geniuszu prostoty, jaką reprezentuje Spielberg. I od razu mówię, że w tym momencie nie mam na myśli akurat jego "Imperium słońca" ale te bardziej popularne, "nieautorskie" jak to pan szanowny jaśniepan oświecony zauważył.

Mr_Myers

Myers, nie dość, że masz na avatarze najgłupszego komika na świecie, to jeszcze nie potrafisz dostrzec magii jednego z największych czarodziei kina. Czyżby dopadała Cię przedwczesna starość? Kino to nie tylko i wyłącznie Wielkie Przeżycia Duchowe, ale i rozrywka, a w tej Spielberg jest dla mnie prawdziwym guru. Co oczywiście nie znaczy, że nie przytrafiają mu się słabsze filmy - naturalna kolej rzeczy.
"Imperium słońca" z kolei nie wspominam jakoś szczególnie, będę go musiał za jakiś nieokreślony czas sobie przypomnieć.

ocenił(a) film na 6
KYRTAPS

Film o głupim chłopcu, który zachowywał się jak skończony idiota. Był rozpuszczony, rozpieszczony i źle wychowany, a później, gdy zobaczył prawdziwe życie, to krzywda mu się stała. Oj, biedactwo. Jaki on biedny. Wszyscy przed ekranem chyba powinni płakać nad jego losem.
Cały film czekałem, aż w końcu ktoś go pobije albo któryś samochód nie wyhamuje.
Później na szczęście zaczął on się zachowywać normalnie i skupiłem się na fabule.

Historia strasznie się wlekła. Spielberg strasznie szczegółowo opisywał każdą głupotę. Przez co zmęczyłem się siedząc przed ekranem. Z oglądania ?Imperium słońca? nie czerpałem przyjemności.

Ameryka jest wielka i każdy ma to wiedzieć. Amerykanie są dobrzy, wspaniali... Jak ja nie lubię takich filmów. Fuj.

6- /10

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Co do wypowiedzi Mr. Myers'a to jak dla mnie to próbujesz być sprytniejszy od tych wszystkich którzy "dali się nabrać" na tanie sztuczki ( jak to wielu mówia ) Spielberga, trochę na siłę, dlatego twoja wypowiedź wydaje mi się niemal śmieszna. Z tego co mówisz wynika że niepotrzebnie się wszyscy głupcy ekscytują tym filmem bo on nie jest świetny, tylko tworzy takie pozory. Przecież filmy to z założenia tylko iluzja i pozory. To tak jakby powiedzieć że sklepienie kaplicy sykstyńskiej tylko wygląda jak arcydzieło, a Michał Anioł nie był geniuszem lecz jedynie udawał. To się nie trzyma kupy jak dla mnie. Może dramatyzuję, ale tak to dla mnie wygląda i nie mówię tego dlatego że jestem fanatycznym fanem Spielberga ( z czym się nie kryję ) lecz dlatego że uważam iż twoja wypowiedź jest nielogiczna. Szkoda że nie dałeś się nabrać, bo o to właśnie chodziło!
Co do tego że film nie ma tego czegoś co sprawiłoby że widz przejąłby się losami bohaterów, ja to odczułem inaczej. Ja historię Jima obejrzałem z wielkim zaciekawieniem a sceny z tego filmy na zawsze zapadły mi w pamięć a szczególnie scena bombardowania, która jest w moim mniemaniu szczytem kunsztu reżyserskiego. Ale o gustach się nie dyskutuje.
A tej gloryfikacji wspaniałego narodu amerykańskiego po prostu nie zauważyłem, może jestem głupi. Ale jak na mój chłopski rozum, to w ten sposób można by zarzucić Pianiście że gloryfikuje wspaniałych polaków ktyórzy pomagają żydom i ukrywają Szpilmana, choć grozi to ich własną śmiercią i walecznie walczą przeciw niemcom. Ale tego nikt się nie uczepił i słusznie, bo to byłby absurd. Tak jak absurdem jest zarzucanie Spielbergowi gloryfikowanie ameryki, bo przeniósł na ekran opartą na prawdziwych wspomnieniach dwunastoletniego chłopca książkę i zrobił to w swoim własnym spielbergowym stylu.

ocenił(a) film na 7
Fitzcarraldo

Wcale nie próbuję być sprytniejszy od nikogo. To tylko luźna niezobowiązująca wypowiedź, choć pewnie trochę za bardzo agresywna. Jednak całkowicie ją popieram. Jak można nazywać Spielberga najwybitniejszym reżyserem na świecie? Nie twierdzę, że to są twoje słowa, ale sporo ludzi tak właśnie uważa. Po pierwsze: spójrz na jego filmografię - na palcach jednej ręki można policzyć filmy tego pana, które podejmują jakiś ważny temat. To tylko niewielki procent całej jego filmografii. Reszta to zwyczajne rozrywkowe produkcje. Takie filmy, oczywiście, powinny powstawać, sporo tych, które wyreżyserował Spielberg sprawiło mi nawet uciechę, ale czy na ich podstawie można nazywać go wybitnym reżyserem? Co z tego, że wyreżyserował "Kolor purpury" i "Listę Schindlera"? I w ogóle kiedy je wyreżyserował? Po wielu latach od swojego debiutu. A w między czasie co robił? Zwykłe, aczkolwiek sprawnie zrealizowane filmy rozrywkowe. To wygląda tak, jakby "Kolor purpury" i "Listę Schindlera" zrobił dla krytyków, u których chciał zyskać parę punktów. A nawet jeśli tak nie było, to co z tego? To tylko dwa filmy. Powtarzam: czy na ich podstawie można nazywać go wybitnym reżyserem? Rozumiem, gdyby ktoś nazwał go geniuszem pod względem kunsztu reżyserskiego (choć na pewno się z tym nie zgodzę, to jedynie bardzo sprawny rzemieślnik), ale wybitny to on nie jest. Ludzie uważają go za najlepszego reżysera na świecie tylko dlatego, że prawie każda jego produkcja to dostarcza uciechy.

"A tej gloryfikacji wspaniałego narodu amerykańskiego po prostu nie zauważyłem, może jestem głupi."
Oczywiście te słowa kierujesz do innych, którzy tutaj wyrazili swoje opinie, ponieważ w mojej minirecenzji nie pada żadne słowo na ten temat?

"Tak jak absurdem jest zarzucanie Spielbergowi gloryfikowanie ameryki, bo przeniósł na ekran opartą na prawdziwych wspomnieniach dwunastoletniego chłopca książkę i zrobił to w swoim własnym spielbergowym stylu."
Z tego, co wiem, Ballard nie był zbytnio zadowolony z filmu. Uważał go za zbyt uproszczony.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Fitzcarraldo

W penym sensie zgadzam się z tobą. Spielberg zbyt często maczał palce w kinie rozrywkowym, ale dzięki temu zasłużył sobie na przydomek reżysera wszechstronnego. Jednak wiele z tych jego rozrywkowych filmów są uważane za największe arcydzieła w historii kina. Zresztą świetnych dramatów miał więcej niż wymieniłeś, są jeszcze "Amistad", "Szeregowiec Ryan" i najnowsze "Monachium" nie wspominając o "Imperium..." ( czyli jednak wspominają, heh ) Ale ja sam, fan Spielberga paroma jego filmami się rozczarowałem, np. "Szczęki" to dobry film ale spodziewałem się czegoś więcej albo "Jurassic Park" to faktycznie dosyć płytka rozrywka. Ale w jego filmach zawsze widać kunszt reżyserski, a jeśli nie o to chodzi to o co? A zresztą inne elementy jego filmów są też na najwyższym poziomie, zdjęcia, montaż i muzyka. Co osiąga dzięki stałej współpracy z tą samą świetną ekipą: Kamiński, Williams, Kahn.
Dodam jeszcze, że nie rozpisałem się tutaj żeby udowodnić, że Spielberg jest najlepszym reżyserem, sam tak nie twierdzę. Nie można wskazać najlepszego, choć nie ukrywam że Spielberg jest moim ulubionym. Ale nie najlepszym choć zapewne jednym z tych którzy należą do czołówki.

ocenił(a) film na 7
Fitzcarraldo

Wiesz, ja tam do Spielberga nic nie mam. Podobnie jak do jego kunsztu reżyserskiego, który jest naprawdę solidny:) Po prostu nie pasuje mi to, że ktoś nazywa Stevena najlepszym reżyserem na świecie. I nie nazywają go tak ze względu na jego talent, ale na filmy, które stworzył. Gdyby to były filmy poruszające jakieś naprawdę istotne tematy, może tak bym się nie czepiał, ale niestety, to tylko (czy może aż:)) rozrywka.

"Jednak wiele z tych jego rozrywkowych filmów są uważane za największe arcydzieła w historii kina."
Gdyby ograniczyć się tylko do kina rozrywkowego, to faktycznie w tym obrębie niektóre z tych filmów można uznać za arcydzieła. Ale gdyby wziąć pod uwagę całą kinematografię, to chyba nie...

"Szczęki" podobały mi się, ale też uważaj je tylko za dobry film. Moim zdaniem "dwójka" jest ciut lepsza, chociaż kolejne kontynuacje to całkowita porażka. "Jurassic Park" też nie był zły, ale na tle książki Michaela Crichtona, to zwyczajny średniak, jeśli nie gorzej. Za to "Zaginiony świat" to...nie wiem, jak nazwać ten film, nie przeklinając:) Z powieści Crichtona nie zostało prawie nic, a na dodatek to, co zaserwował nam Spielberg było tak banalne, że aż drażniło. Chociaż kilka scen było niezłych..."Amistad" widziałem dawno, więc nie będę się wypowiadał, choć pamiętam, że kilka scen mnie drażniło. Co do "Szeregowca Ryana", to ten film jest naprawdę znakomicie zrealizowany, jednak fabuła troszkę naciągana. Jakoś nie wydaje mi się, żeby dowództwo armii amerykańskiej wysłało paru ludzi, by odnaleźli jednego szeregowca. "Monachium" z kolei nie widziałem.

"Ale w jego filmach zawsze widać kunszt reżyserski, a jeśli nie o to chodzi to o co?"
Rozumiem cię doskonale. Ja sam jestem fanem Briana De Palmy. I choć zdaję sobie sprawę, że większość jego filmów pod względem treści do najlepszych nie należy, to jednak genialny kunszt reżyserski Briana nadrabia to wszystko.

Mr_Myers

zzzzz...

dajcie sobie luzu film jest mierny
zal czasu i klawiatury

ocenił(a) film na 6
Setarkos

słaby, słaby... pełno patosu, lukru i naciąganych scen
nie warto! Obejrzyjcie "Europa, Europa" zamiast tracić czas napisanie głupot.

ocenił(a) film na 7
KYRTAPS

Ale my nie rozmawiamy o "Imperium słońca", tylko o Spielbergu:) A "Europa Europa" widziałem i oczywiście zgadzam się - świetny film, zdecydowanie lepszy od "Imperium słońca".

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

My tu tylko dyskutujemy, a wy odrazu piszecie że film jest kiepski, bo nie spodobał się wam jeden jego aspekt. Patos i bezpośredniość przekazu, ale nie chcę się kłócić. A "Europa, europa" muszę obejrzeć bo dużo słyszałem o tym filmie.
Pzdr.

ocenił(a) film na 8
Fitzcarraldo

"Imperium słońca" to bardzo dobry, poruszający, jaz zwykle u Spilberga świetnie zrealizowany film, opowiadajacy o czymś ważnym. To jest właśnie taki film, którego co niektórym brakuje w dorobku Spilberga. Bredzicie jakieś farmazony o patosie, którego w tym filmie nie ma za wiele a jesli jest to w ogóle nie drażni. Film oglądałem dosyć dawno ale jakby był tam patos to bym zapmiętał. Patos to jest w "Szeregowcu Ryanie" i też specjalnie nie wpływa na jakosć filmu. Ktoś powiedział, że Spilberg nie ma talentu. WTF? Że co proszę?? Może kręci mało wybitnych filmów ale talentu mu odmówić nie można. Spilberg zbija takie kokosy, że sama umiejętnosć zarabiania na filmach jest talentem samym w sobie. Oczywiście, że nie jest najlepszym reżyserem, ale jest co najmniej bardzo dobrym reżyserem, który osiągnął niemal wszystko więc gadanie o nim z takim krytycyzmem jest po prostu zabawne i głupie. Niektórym się wydaje, że wszystkie rozumy zjedli i chętnie udzieliliby korepetycji samemu Spilbergowi i uczyli go jak kręcić filmy. Zastanówcie się. To, że komuś nie podobają się filmy Spilberga nie znaczy, że Spilberg nie ma talentu.
Poważna tematyka w filmach nie jest miarą wartości reżysera. Jeden może być lepszym reżyserem kręcąc same kretyńskie komedie od innego reżysera, który poświęcił swoją twórczość Holocaustowi.

"Imperium słońca" - 8/10
Spilberg - 8/10