Czyli według tego filmu, owa otchłań/piekło nie istnieje? Ludzie po śmierci nie idą do nieba czy piekła, tylko nadal mieszkają w tym samym miejscu, tylko jako duchy?
Film raczej ateistyczny, niechrześcijański. Grace podczas trwania akcji filmu była gorliwą katoliczką; wierzyła, że jak umrze czeka ją piekło lub niebo. A gdy w końcu dowiaduje się, że nie żyje to nagle zonk - okazuje się, że po śmierci nadal mieszka w tym samym mieszkaniu ze swoimi dziećmi, jako duch. Piekła, otchłani więc nie ma; Bóg nie istnieje, reżyser rozwiązał największą zagadką ludzkości dot. istnienia Stwórcy.
No faktycznie, geniusz. Tym filmem dał mi odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania egzystencjalne :)
Według tego filmu? Spersonifikowałeś film. To wizja reżyserska, a nie jakaś teza. Niby w ścisłym znaczeniu ateista to ten, co nie wierzy w Boga, ale mimo wszystko ateiści w duchy raczej też nie wierzą, ponieważ w Boga nie wierzą zwykle z powodów biologicznych i nie przekonuje ich... życie niebiologiczne, spirytualne czy jak tam to nazwać. Tak więc... nazwanie filmu ateistycznym to dość mocne określenie. Reżyser przecież poza tym nie musi w to wierzyć. To taki... scenariusz. Nawet w oderwaniu od filmów w gronie znajomych można pogadać na takie tematy jeśli nie wierzy się w coś konkretnego bardzo twardo i dogmatycznie- i wtedy można powiedzieć- "a co powiesz na taki scenariusz, a na taki czy inny". Na taki, że mamy dusze, ale to jest jakby energia, a jeśli tak, to gdzie ona trafia itd. Film przedstawia jeden z pomysłów. Pomysł dość oryginalny.
Bzdury piszecie dziadki.
Ten film jest chrześcijański - chodziło o to, że główne postaci miały grzechy na sumieniu np: Matka, która zabiła swoje dzieciaki. Dzieciaki, które chciał cheatować z swoją wiarą w Jezusa itd. itd. Nie trafili przez to ani do góry ani na dół.
Tylko gdyby to było takie proste i precyzyjne to powinno tam się szwędać pełno duchów i to od początków istnienia człowieka (a może i zwierząt?).