Witam. Moim zdaniem Cooper wpadając w czarną dziurę zginął. Świadczy o tym po pierwsze sama wizja spotkania z córką jak i cała sielanka ze stacją na Saturnie (walka dr. mann z cooperem gdy ten mu mówi że gdy będzie umierał zobaczy swoje dzieci). Podobna sprawa to skąd stara murph wiedziała aby cooper leciał odszukać Amelie przecież ona jej nie znała oraz ich historii.)
Prawda jest taka że cooper zginał , wszyscy na ziemi też zginęli przeżyła tylko Amelia. Taki reset ludzkości. Pr. Brand miał racje od początku do końca.
Tak. Ale współrzędne i komunikat "STAY" pojawiły się wcześniej, nie były tylko elementem wizji, ale też jego przeszłości. Przyjmijmy że w momencie tejże wizji przesłał te informacje córce - czemu miałby nie przesłać tych z zegarka. Po prostu zdaje mi się, że nawet jeśli przyjmiemy, że bohater zginął to ludzkość musi być uratowana.
Nawiasem mówiąc zważywszy na to jak musi wyglądać śmierć w skutek opadania ku CD nie byłoby raczej czasu na żadne przedśmiertne wizje (bo nie zdążyłby się zorientować, że umiera).
Przecież "w wizji" / w CD jak zwał tak zwał, przesłał jedno i drugie. STAY, i te dane Morse'em do zegarka.
Ja byłbym skłonny przyjąć, że ma to związek z tym jak CD działa na czas - mówiąc brutalnie, umieranie może być rozciągnięte w czasie....
Właśnie w tym rzecz - w wizji przesłał, czyli ludzkość ocalił. Chyba, że zakładasz, że wydarzenia pokazane w których nie brał udziału jak ruda krzycząca "Eureka!" etc. to też jego wizja.
Po drugie, zbyt dosłownie chyba rozumiesz tą kwestię wizji :) Nikt nie mówił, że chodzi o wizję będącą jeszcze efektem działania żywego mózgu. Coś bardziej filozoficznego, przejście na drugą stronę, życie po życiu. Ot co.
Taka wersja znanego "przed śmiercią przeleci ci przed oczami całe życie jak film"
Już chyba rozumiem :) Zakładasz, że ciężko pogodzić jego śmierć z wpływaniem przez niego na przeszłość? Przeszłość rozumiem jako 10letnia Murph. Otóż łatwiej to zrozumieć jak się przypomni jeszcze jeden cytat (z pamięci): "Miłość może pokonywać CZAS(!) i przestrzeń" A
jak weźmie się pod uwagę, że podobno sam Nolan mówił iż miłość córka-ojciec, ojciec-córka jest w tym filmie kluczowa, to wszystko pasuje do siebie.
Spoko, przyjmuję tę hipotezę (z trudem wielkim, bo moim zdaniem pitoletto o sile miłości na pokładzie statku kosmicznego, gdy wybierają planetę to nie science fiction tylko żenada, ale moja opinia w tym zakresie nie ma większego znaczenia). Przyjmuję, że informację o namiarach na NASA i ostrzeżenie udało się przesłać przez tę wizję, nośnikiem była siła miłości, etc. Usiłuję powiedzieć, że jeśli tylko obierzemy tę argumentację to automatycznie też ratujemy ludzkość, bo jeśli przesłał info o NASA jako "duch", to zakodował również informacje w zegarku. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Nie twierdzę, że na pewno nie zmarł, tylko że na pewno ocalił ludzkość.
Tak. Moim zarzutem do scenarzysty jest to, że niekoniecznie jedno = drugie. A nawet jeśli, to że musiał poświęcić czas który mógłby poświęcić córce. Jestem twardym zwolennikiem happy endów :D
W mojej opinii Cooper, wpadając do czarnej dziury zginął (widział swoje dzieci, ale też gdy się dusił na lodowej planecie, to je widział), ale jednocześnie osiągnął 5 wymiar. Jak wiadomo istoty piecio wymiarowe doświadczają siebie na każdym etapie życia, widząc jednocześnie swoje narodziny i śmierć, jako linie. Być może wtedy Cooper, doświadczając 5 wymiaru, wyrwał się śmierci, powracając do 4 wymiaru.
Moim zdaniem Cooper rzeczywiście nie mógłby umrzeć wraz z wpadnięciem do czarnej dziury. Wątek "ducha" jest zbyt istotny od początku filmu, jedyny sens, że rzeczywiście udało mu się przekazać znaki córce. Wtedy logiczne staje się, że udało jej się ocalić ludzkość i pozostaje tylko pytanie: czy Cooper zginął zaraz po tym jak "wypluty" przez dziurę dryfuje i cofając się w czasie dotyka ręki Brand?
Mam wrażenie, że jest to wielce prawdopodobne. Jednak ile lat potrzebowała ludzkość by zbudować bazę przy Saturnie? On przebywał wtedy w takiej przestrzeni, że dla niego byłaby to chwila i miał szansę na ocalenie?
Nie wydaje się wam też dziwne, że córka w trakcie ostatniego spotkania trochę wypycha ojca z pokoju? Odsyła go do Brand, tak jakby to ONA zobaczyła go ostatni raz przed śmiercią w swojej głowie (jej świat jest prawdziwy, ale samo spotkanie to jej marzenie). Sielanka na ganku, wizja, że córka ocaliła ludzkość, wyprawa ratunkowa do Brand - to moim zdaniem pozostaje już jako marzenie senne Coopera, a on sam ginie zaraz po przekazaniu wiadomości. W ten sposób Nolan mógłby połączyć dwa do tej pory oglądane osobno wątki - Cooper wymarzył happy end, jego córka doczekała "spotkania" tuż przed śmiercią.
Oczywiście wersja z ludźmi znającymi 5 wymiarów, którzy by go ocalili jest kusząca i rzeczywiście dużą zaletą filmu jest pozostawienie otwartego zakończenia, przy którym każdy ma swój pomysł :)
Mi się wydaje że Cooper przeżył a w czarnej dziurze doświadczył 5 wymiaru i mógł widzieć poszczególne "klatki" swojego życia natomiast nie mógł ich zmienić gdyz wtedy logicznie nie było by go w tej dziurze. Dlaczego nie mógł zatrzymać samego siebie krzycząc. Bo nie da się zmienić tego co już było ale możliwe że można to zobaczyć jeszcze raz