Nie będę zagłębiał się w szczegóły odnośnie prawdziwości wątku biograficznego, itd bo to nie moje klimaty. Film
zachwycił mnie bardzo dobrą i co najważniejsze dosyć realistycznie wyglądającą choreografią walk, idealnie
dopasowaną do wydarzeń na ekranie muzyką, kreacją głównego bohatera i ogólnie wieloma pobocznymi aspektami,
o których nie ma czasu wspominać. Zachęcony rewelacyjnym pierwowzorem wchłonąłem jednej nocy pozostałe
części przygód mistrza Ip i muszę przyznać, że są co najmniej o klasę gorsze - albo przekombinowane (Ip man 2 i
niepotrzebnie wrzucony, groteskowy, psujący cały klimat wątek z walką bokserską) albo aktor niezbyt się sprawdza
(Narodziny legendy i Ostatnia walka) oraz ogólnie atmosfera nie ta, klimat nie ten co w pierwszej części. Obejrzeć
oczywiście można, ale nijak się one nie umywają do rewelacyjnego obrazu z 2008.
Dużo się pisze o historii, o tym, że Ip Man 2008 to propagandowa tuba, itd - być może, nie dbam o to. Zasiadając
przed ekranem liczyłem na ciekawe, w miarę realistyczne kino bez latających w powietrzu mnichów czy łamiących
wszelkie inne prawa fizyki mędrców co to często się dzieje w azjatyckich produkcjach tego typu. Ip Man przywrócił mi
wiarę w możliwość stworzenia ambitnego, ciekawego, poważnego filmu o sztukach walki bez zbędnego bajania i
przesadyzmu co do zdolności prezentowanych przez bohaterów. Na coś takiego od dawna czekałem i nie zawiodłem
się. Polecam każdemu, kto oczekuje robiącego wrażenie filmu kopanego, ale w dużo ciekawszej, ambitniejszej,
realniejszej (niż to zazwyczaj ma miejsce) wersji. Film godny swojej oceny.
Na mnie też Ip Man zrobił bardzo pozytywne wrażenie i od tamtej pory szukam podobnego filmu, czyli zarówno z dobrze pokazaną walką, jak i z dobrą fabułą, klimatem i ogólnie z czymś ambitniejszym. I rzeczywiście ciężko znaleźć coś, co byłoby chociaż po części tak dobre... (I niestety racja, że w drugiej części postać boksera była tak przekoloryzowana, że nadawał się bardziej na postać z kreskówki.)
Fabuła była gorsza (motyw z Anglikami i bokserem zupełnie bez sensu), ale masz rację, że sam film jest urzekający. Fajnie zobaczyć Ip Mana nie tylko w czasie wojny, ale też w takim codziennym życiu. W drugiej części uwielbiam oglądać sceny rodzinne, szczególnie ten moment na końcu, gdy Ip Man po walce biegnie zobaczyć się z żoną i z nowym synkiem. Naprawdę przesympatyczny i uroczy fragment. Mimo wszystko pierwsza część nadal lepsza. :P