Oglądając początek byłam pewna, że będzie to coś fajnego,niestety przeliczyłam się. Typowe
amerykańskie kino i ich głupie kawały, trochę prawdy w tym było, ale wszystko to takie jakieś
naciągane. Ehhh nudy.
Że co? Amerykańskie kino produkcji fińsko-niemiecko-australijskiej? Jesteś pewna?
Wiesz czasem mimo współpracy wielu innych państw niż USA i nie tylko w produkcjach filmowych, ale innych aspektach dominuje mania naśladowania Ameryki. I pewne schematy są przez to nieuniknione. Nie znam się na fińskich, niemickich i australijskich produkcjach, piszę po prostu o swoich wrażeniach, odczuciach. Czułam się jakbym oglądała kolejny amerykański film. Być może to wszystko przez postępującą globalizację, lub przez pozytywne recenzje moich znajomych i to, że spodziewałam się czegoś kompletnie odmiennego. :)
Ja w ogole nie czulem w tym filmie niczego amerykanskiego, poza parodiowaniem pewnych amerykanskich schematow. Uwazam, ze Amerykanie taka parodie zrobiliby duzo lepiej a historyjka bylaby duzo bardziej spojna i zabawna. Czulem natomiast w tym filmie niemieckosc, z elementami dretwego niemieckiego poczucia humoru. Ja wiem, ze scenarzysta byl Fin, ale w Finlandii wplywy kultury szwedzkiej i niemieckiej sa dosc silne. A specyficzny humor Finow nie kazdemu musi przypadac do gustu. Tak czy owak ten film nic amerykanskiego w sobie nie ma w warstwie narracji i fabuly. Jest to opowiesc bardzo "polnocna", w sensie negatywnym czyli zle zharmonizowana, pretensjonalna, nordycka i toporna.
Każdy ma swoją opinię. Niemniej podoba mi się Twój sposób myślenia, jeśli skuszę się kiedyś na podobną produkcję( zobaczymy, póki co jestem na to negatywnie nastawiona), na pewno zwrócę na to uwagę :)