Przez pierwszą godzinę nudy, później zaczyna się akcja kiedy wraca do życia głównej bohaterki dawny kochanek, a ona doświadcza aktów przemocy w związku z poznanym na początku filmu "księciem z bajki". Film stworzony raczej dla damskiej części widowni, w końcu główna bohaterka po ścianie poznaje "księcia z bajki" który mógłby mieć każdą, ale wybiera akurat nią, wręcz w pewnym momencie całkowicie angażuje tylko dla niej (tę historię wymyślił chyba jakiś twórca od harlequinów), a ona i tak cały czas myśli o dawnym kochanku, zresztą nie przez przypadek nie pozbyła się tatuażu serduszka który go jej przypomina. Dawny kochanek w końcu pojawia się i w filmie, to w końcu doprowadza do rozpadu związku z "księciem" i wtedy bohaterka zaczyna sobie interpretować to co działo się w tym jej związku z "księciem" że właściwie to to były różne akty przemocy, a nie że przypadkiem ją uderzył, albo że przypadkiem spadła ze schodów. Na koniec jeszcze mamy jego pośrednie się przyznanie do przemocy i jej decyzję że ich nowo narodzoną córkę wychowa bez ojca, a i tak cały czas ma w głowie dawnego kochanka. Generalnie film nudny, mało autentyczny, przeciętnie zagrany, książki nie czytałem więc do niej nie porównuję, nawet opisu nie czytałem żeby sobie nie spojlerować, ale to i tak nie ma znaczenia dla widza bo właściwie ciężko się angażować w historię głównej bohaterki jeśli tak słabo ją pokazano, a ona nie wzbudza sympatii. Ocena 4/10.