Po porodzie Lily pyta Rylea - co byś zrobił, gdyby to twoją córkę krzywdził chłopak, mąż.
Odpowiedział: Kazałbym jej od niego odeść.
To jest nierealne. Mam ojca przemocowca. Przy mnie bez wstydu wyzywał mamę od najgorszych. Mówił "twoja wina że jestem wściekły, zobacz do czego doprowadziłaś". I mi by powiedział to samo "trzeba było nie denerwować chłopaka", mimo że na pozór by udawał "tak tak, moja córka powinna odejść od oprawcy". Nie. Oprawca się czuje niewinny i usprawiedliwiony.
Przy czym on tutaj nie rozmawia z dorastającą córką, a z żoną. I to w obecności noworodka, co dodatkowo potęguje nawał emocji. Więc raz, że mógłby mówić to, co ona chciałaby usłyszeć. A dwa, że w tej sekundzie naprawdę mógłby tak czuć.
Choć trochę zabrakło jakiegoś “ale” na końcu. “Ale my to co innego, ja jestem inny” itp.