Sądziłem, że eutanazja tyczy się osób całkowicie zależnych od osób trzecich. Tymczasem to co robił Jack... było bliskie do podżegania do samobójstwa(a może i nie bliskie). Moim zdaniem tylko dwóch ostatnich pacjentów wymagało jego pomocy.
Mówimy o cierpieniu, którego nie można znieść, tak bardzo ze decydujemy się na samobójstwo. Tymczasem osoby te bały się, lub próby były nieudane. Gdyby nie Jack, pewnie żyłyby dłużej. I dlatego podczas filmu pojawia się myśl: seryjny morderca. I jest to myśl wcale nie bezzasadna. W Sądzie Najwyższym Jack mówił, że wykonywał "zabieg medyczny". A współczucie zostawiał po to, by się wyłgać od kary. A chyba współczucie, chęć ulżenia w cierpieniu powinna odróżniać "cios łaski" od pospolitego zabójstwa. Czy do namówienia do samobójstwa.
Chyba nie chciałbym być leczony przez medyka, któremu spieszno do uwolnienia mnie od wszelkich cierpień.
Drażniła mnie ta współczująca sędzia w SN.
Przecież osoby z depresją i takie które jeszcze miały kilka lat przed sobą ( bez cierpienia) nie przyjmował. Przyjmował za to osoby które cierpiały. Co z tego że jeszcze żyłyby kilka lat jeśli przez cały czas by cierpiały, nie mogłyby same funkcjonować lub nie poznawałyby samych siebie.
Film pamiętam już słabo. Na szczęście. Pamiętam eutanazję wojskowego. Wyglądało to strasznie I żałośnie. Facet po prostu mógł sobie strzelić w łeb. Wyglądało to strasznie.
Jest chyba jedna scena, gdy Jack odmawia eutanazji. Moim zdaniem, przytomnie dodana przez kogoś, by ocieplić wizerunek Jacka.
W tym filmie, był jeden przypadek, gdy pomoc Jacka była niezbędna. Był to przypadek osoby mocno niepełnosprawnej.
W pozostałych przypadkach jego asysta była zbędna. Zainteresowane osoby mogły to sobie zrobić same.