Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Być może, po tych wszystkich nominacjach, nagrodach i PR, oczekiwałam zbyt wiele, ale to co zobaczyłam absolutnie nie pokrywa się z rozdmuchaną opinią w mediach..
Rozumiem koncepcję - biograficzny dramat psychologiczny, tak bym go zaszufladkowała. Skupiony na wiadomej postaci, usiłuje przedstawić jej psychikę, emocje itd. W tym przedstawieniu brakuje jednak jakiejś akcji, głębi, czegokolwiek, co pozwoliłoby widzowi choć nieco bardziej wczuć się w bohaterkę. U mnie, zamiast współczucia i empatii, wzbudziła niechęć.
Natalie Portman odrobiła zadanie domowe z nauki naśladowania sposobu mówienia J.Kennedy, ale to nie rola dla niej, kompletnie mi w niej nie pasowała