''Jade'', film, który mimo iż nie podobał mi się przed laty,
jednak postanowiłem odświeżyć z czystej ciekawości, zadając
sobie pytanie, jak dziś mogę zareagować na postać graną
przez Caruso, znanego mi doskonale nie tylko z ''CSI: Miami'',
po które jednak rzadko sięgam i czy ze scenariusza mogę
jeszcze coś wycisnąć. Niestety mimo, iż historia filmu jest
''konkretna'', porusza się wokół czegoś, co już gdzieś kiedyś
widziałem. Na pewno wszystko tu można przewidzieć już po
krótkim poukładaniu sobie właśnie tego ''wszystkiego'' w
głowie. Intryga o zdradzie, władzy, zbrodni, szpilkach i
krawatach, może być intrygą ciekawą, jeżeli umiejętnie się ją
poda. Friedkin tego nie dokonał. Wszystko dlatego, że nie ma
w tym filmie prawdziwego zęba. Czegoś co by mogło
zaskoczyć, a nawet zafascynować. Fabuła toczy się topornie i
''przewidywalnie''.
Szkoda, że Fiorentino nie nadała tajemniczości swojej
postaci. Jest sztuczna, a jej wyraz twarzy mówi sam za siebie,
kto tu jest winien. Jest cieniem prawdziwej famme fatale.
Miota się, błądzi wzrokiem, brak w niej przekonania widza. Dla
mnie jest zagadką ... dlaczego tak, a nie inaczej zagrała?
Caruso wypada tu jeszcze gorzej. Jego grobowa powaga, aż
dusi człowieka. Ta rola potrzebowała zdecydowanie
charakteru, którego Corelliemu brakowało. Stał się on przez
to tak nijaki, że aż nie do zniesienia! Jego bezsensowna
mimika, absolutnie potrafiła odrzucić od ekranu. I tym i
poprzednim razem.
Muzyka, która chyba i tak jest najmocniejszą stroną filmu,
niestety była tu bardzo ukryta. Posiada jednak swój klimat i
jest ''charakterna''. Szkoda, że tego plusa akurat tak mało.
Reasumując. Coś co miało nas zaskoczyć, dosłownie wielu
poraziło swoją nietrafnością i mdłością. Przede wszystkim
chodzi tu o scenariusz. Natomiast ci, którzy mieli zadbać o
''przekaz'' ludziom, przynajmniej w połowie zawiedli. Mówię w
połowie, bo z całej czwórki czołowych bohaterów, tylko Biehn i
trochę Palminteri pociągnęli mnie do samego końca.
Trochę szkoda zmarnowanej szansy dla niektórych aktorów.
Jednak jeszcze bardziej szkoda czasu. Ode mnie raptem
4/10. Po latach ''Jade'' nie podoba mi się jeszcze bardziej.
Pozdrawiam