Wczoraj miałam okazję obejrzeć Blueberry Nights i bardzo się rozczarowałam.Film,tak naprawdę o niczym...ciągnie się jak przysłowiowe "flaki z olejem".Miałam nadzieję,że jakoś się rozkręci...ale póżniej było jeszcze gorzej.Pomysł na film o miłości pewnie był,ale rozmył się jak bańka mydlana.Kreacje aktorskie Juda Lawa i Natalii Portman płytkie...nijakie...wydumane,co do Nory Jones,to jednak śpiewanie wychodzi jej o wiele lepiej niż gra aktorska.Jedyna rzecz jaka mi się bodobała to muzyka,dzięki której jakoś przebrnęłam przez całość tego nijakiego filmu.Dla zainteresowanych polecam obejrzeć film "Bliżej" i porównać z Jagodowymi nocami,różnica miażdżąca.