Sam tytuł odwołuje się do zdarzeń, mających miejsce na początku i końcu filmu. Pierwsze minuty nawet mnie zaciekawiły, ale potem niestety całość straciła na znaczeniu. Wydarzenia, kiedy główna bohaterka wyjechała z Nowego Jorku mają się nijak do końca filmu, a doświadczenie (?) które zebrała tak naprawdę pozwoliło jej się pogodzić z samą sobą, rozstaniem z facetem i powrotem? To, czy policjant by zginął, czy dostałaby samochód, tysiące wydarzeń, które w ogóle nie musiały mieć miejsca, nie miało prawie wcale wpływu na to, co wydarzyło się na końcu.
Film mi się nie podobał, być może pomysł był dobry, ale myślę,że nie do końca przemyślany... moim zdaniem nic wartego obejrzenia
Moim zdaniem wszystko to co jej się przytrafiało miało ogromne znaczenie, bo uświadomiło jej jak istotne jest zostawienie za sobą przeszłości, pogodzenie z samym światem. Że nie warto tak naprawde żyć przeszłością, trzeba się otrzasnąć i żyć dalej, inaczej możemy skończyć tragicznie, jak policjant który zginął bo nie potrafił się pogodzić z odejściem żony, lub wątek Leslie która przez swoje nie wyjaśnione sprawy z ojcem zmarnowała masę czasu by go zrozumieć i poznać. Jego śmierć i jej brak wiary w jego słowa, sprawiły że nie zdązyła się pożegnać z człowiekiem który tak naprawde wiele dla niej znaczył. A samej Elizabeth te wszystkie wydarzenia uświadomiły ze nie warto żyć myślą o nieszczęsliwej miłości, ale warto otwotzyć się na nadchodzącą przyszłość. Jak to mówią, gdy Pan Bób zamyka drzwi, otwiera okno.
tego wszystkiego można się domyśleć, fakt, choć wydaje mi się, że to całe doświadczenie jest kiepsko zestawione z tym, co się jej przytrafiło, spotyka mężczyznę, rozmawia z nim trochę i nagle po tym wszystkim wraca właśnie do niego? staram się tłumaczyć sobie, że to film, naturalnie szanuję każde zdanie, ale mnie osobiście się nie podobał, nie miał w sobie żadnej orginalności, która sprawiłaby, że mogłabym go obejrzeć z przyjemnością