Poniekąd się zgadzam, zdecydowanie najlepszy był początek( do wyjazdu Elizabeth) i koniec z ładną sceną pocałunku. No i oczywiście Jude Law w roli Jeremy'ego ( dzięki tej roli się do niego przekonałam). Bardzo miła dla ucha muzyka i ogólny klimat to również zalety filmu. Niestety cała środkowa część "Jagodowej miłości" jest bardzo słaba, historie Arniego i Leslie (choć aktorzy grają bardzo dobrze) raczej nudne - mało obchodzą widza. Najbardziej drażniła mnie jednak postać Elizabeth- dobrej, miłej kelnereczki, zawsze wysłuchującej wynurzeń obcych, służącej radą i ramieniem -oraz jej przemyślenia.

Jude Law był świetny, bardzo cenie tego aktora. Film był specyficzny, fakt, nie z takich co od razu rzuca na kolana.Jak obejrzałam pierwszy raz- nuda, drugi-coś sie ruszyło. w końcu kolega opowiedzial mi jak on odebral ten film: jestes z kims bardzo długo, nagle juz was nie ma. Jak długa droge musisz przebyć żeby o wszytskim zapomniec? co zrobic,żeby zapomniec? Wg postać Elizabeth była swietnie stworzona, aczkolwiek Norah Jones nie byla tu najlepszą aktorką. Uważam, że film trafiony w 10, mi dał sporo do myślenia a do tego wizualnie piekny i bardzo cieply mimo wszytsko.

zgadzam się ze wszystkim. film obejrzałam tylko dla Judea i on był super, ale reszta - masakra. no i ta ostatnia scena ok :)

A ja obejrzalamJagodowa milosc, ze wzgledu na to ze bardzo lubie Natalie POrtman i w tym filmwie nie zawiodla mnie- nie widzialam jej jeszcze w podobnej roli- mowi z zuplnie z innym akcentem niz w innych filmach- mialam tym bardziej kontrast, ze widzialam ja ostatnio w filmie Beautiful girls- fim nie jest zbyt znany,a le watek znia- jak zwykle- cudo;)
Jak dla mnnie film na sile probowal byc melancholijny i melodramatyczny. Norah Jones... swietna wokalistka- fatalna aktorka. Milam wrazenie ze jej twarz w kazdej scenie wyglada tak samo- bez wyrazu.
Jude Law... ujdzie, ale czy mial tam cos do grania?