Jeśli ktoś oczekuje po tym filmie parodii filmów wojennych w stylu "Hot Shots" bardzo się zawiedzie.
To NIE JEST moim zdaniem parodia tego gatunku, tylko całkiem dobra satyra na światek Hollywood. Aktorów, reżyserów, producentów itd.
Jeśli chodzi o filmy Stillera, to skojarzył mi się z "Zoolanderem", który bardzo cenię.
To ten sam rodzaj humoru, głęboko zanurzony w środowisku.
Mnóstwo smaczków, trzeba je tylko ZAUWAŻYĆ. Nie oczekujcie slapstickowych gagów. Jest ich niewiele. O wiele ważniejsze są dialogi, mimika, akcent.
Ubawiłam się do łez na tym filmie, ale wiele osób na sali w ogóle nie dostrzegało żartów. Szkoda.
Spoiler:
Czy tylko mnie się wydawało, czy ta góra białego proszku miała kształt z "Bliskich spotkań"?