Właśnie zobaczyłem fragment "Jak rozpętałem drugą wojne światową" w wersji pokolorowanej! Całości nie mogłem - tak mi się żółć wzburzyła. Te kolorki są straszne! Czy przyjdzie mi doczekać czasów pokolorowania "Rejsu"!?!
Ja rozumiem, że wymogi młodej publiczności, że reżyser zapewne o tym marzył, że bla bla bla... No ale przecież film powstaje ze świadomością, jaki będzie kolor kadru. Kolorowanie jest deformowaniem wizji artystycznej!
I pytanie jak najbardziej na serio: czy gdybym chciał obejrzeć "Samych swoich" w wersji czarno-białej, to musiałbym gmerać w telewizorze, bo nikt już nie ma oryginalnej?
niestety
you must remember this, a kiss is just a kiss ;]
as time goes by...
co zrobic co poradzic. kazdy lubi to na co ma ochote
i kazdy obejrzy to w takim kolorze, na jaki ma ochote.
ja oczywiscie kocham wersje czarno-biala.
i niech tak zostanie
Z tego co ostatnio slyszalem to film zostal nakrecony w wersji czarno-bialej bo nie mogli wtedy zrobic kolorowej. Zreszta to bardziej kwestia przyzwyczajenia. Jak sie kika razy ogladalo oryginalna wersje to moze ciezko od razu polubic kolorowa.
W końcu lat 60., a nawet jeszcze później - w "dekadzie sukcesu", taśma barwna dobrej jakości była w Polsce rarytasem. Jeśli już najwyższe władze ówczesnej państwowej (innej nie było) kinematografii wydały zgodę, by realizować dany film w kolorze, to najczęściej działo się tak, iż tylko negatyw nagrywano na dobrej taśmie EastmanColor. Miała ona tę podstawową wadę, że pochodziła z "drugiego obszaru płatniczego" (mówiąc po ludzku: ze strefy dolarowej). W związku z powyższym, każdorazowy przydział taśmy był nieco tylko większy od przewidywanego docelowego metrażu filmu; często kręcenie jakichkolwiek dubli w ogóle nie wchodziło w grę.
Kopie pozytywowe, dla odmiany, prawie zawsze wytwarzano na NRD-owskiej taśmie ORWO. Jej zakupy nie wymagały już politycznej decyzji o wydatkowaniu "cennych dewiz", za to NRD-owscy towarzysze najczęściej nie trzymali żadnych, ale to żadnych cywlizowanych norm jakościowych. Polscy fachowcy-laboranci czynili niemal cuda, ale jednak nie zawsze się im udawało. Stąd kolory wielu ówczesnych polskich dzieł są - mówiąc delikatnie - dziwne; nieznacznie tylko się różnią na korzyść od barw brudnej ścierki, na którą wylała się zupa pomidorowa.
?
"Kolorowanie jest deformowaniem wizji artystycznej!"
NIE MA ZGODY!
Oryginalnym zamiarem reżysera Tadeusza Chmielewskiego było od zawsze zrealizowanie "Jak rozpętałem..." w kolorze. A kiedy telewizja Polsat wyłożyła kasę na komputerowe zabarwienie filmu, to rzecz całą skonsultowano tak z reżyserem jak i z operatorem; obydwaj byli obecni w trakcie cyfrowej obróbki obrazu oraz dodawania barw, która to operacja odbywała się w USA. To jest ICH wizja artystyczna!