Drugi seans dzisiaj (pierwszy na Camerimage, początek grudnia) i utrzymuję swoje zdanie. Świetna obsada, Firth i Rush zasłużyli nie tylko na nominacje oscarowe, ale i wygraną (choć na równi z tym drugim jest Bale), dobra gra Carter i Pearce'a. Dialogi dowcipne i momentami naprawdę błyskotliwe; wiernie odwzorowane czasy.
8/10
Mój kandydat na wygraną w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy.