"Kuzyn Wilhelm" według mnie podbił świat, najlepszy tekst w tym filmie i w ogóle jeden z lepszych, jakie słyszałem w kinie ;) . Choć, jak piszesz, trzeba jednak pewnej wiedzy i obycia w temacie, żeby w pełni docenić ten czarny humor.

W nawiązaniu do "orientacji w sytuacji politycznej Wielkiej Brytanii" - trudno wymagać jej od widzów, skoro nie popisali się nią sami twórcy filmu.
Wypowiedzenie wojny Niemcom przedstawione zostało jako przejaw zgoła nadzwyczajnego heroizmu mimo, że było naturalnym następstwem umowy dwustronnej z Polską, a sami Brytyjczycy zdawali sobie sprawę z fikcyjności wszelkich deklaracji tego okresu.
Poza tym, jest to koprodukcja brytyjsko-australijsko-amerykańska, nic więc dziwnego, że różni się typem narracji od filmów stricte hollywoodzkich.
Co do "ambicyjności" filmu również miałbym wątpliwości - cały obraz opiera się w zasadzie na znakomitym aktorstwie Colina Firtha, który przyćmiewa i maskuje wszelkie braki scenariusza i realizacji, umożliwiając w miarę bezbolesne dotrwanie do napisów końcowych.

Diabeł tkwi w szczegółach, jak zwykle. Dlaczego zawsze trzeba się tłumaczyć z każdego słowa? Nie mówię, że film jest niewiarygodnie ambitny. Ale jednak ambitniejszy niż większość ogólnodostępnych produkcji. A twórcy filmu moim zdaniem nie mieli szczególnych luk w wiedzy, ja nie widzę tego w filmie, jednak nie zabraniam ci twierdzić inaczej. Mnie nie przeszkadza lekka scenariuszowa nadinterpretacja. I wciąż uważam, że jednak jak ktoś zna to tło historyczne, może spędzić przyjemnie czas oglądając ten film. A Colin Firth jest absolutnie rewelacyjny, to nie ulega wątpliwości.

Produkt stworzony pod masowego, niewymagającego widza nazywasz niszowym? proszę tak nie żartowac:)

"odrobinę bardziej niszowego", co nie jest równoważne z niszowym i nie implikuje, że film nie jest filmem dla mas. sformułowanie wydawało mi się logiczne.