PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=539270}

Jak zostać królem

The King's Speech
2010
7,8 329 tys. ocen
7,8 10 1 328820
7,1 81 krytyków
Jak zostać królem
powrót do forum filmu Jak zostać królem

Przeżyłem...

ocenił(a) film na 8

Cóż, lubię, kiedy film, kino zskakuje, a ten film zaskoczył mnie wielokrotnie. Po raz pierwszy tym, że sądziłem, że za 2010 r nie powinno się Oscara przyznawać w ogóle. Sądziłem... dopóki nie obejrzałem "Jak zostać królem". Drugie zaskoczenie (znów przyjemne) nastąpiło wtedy, gdy Król miał wygłosić swoje pierwsze przemówienie, a ja myślałem, że jego nauczyciel nie dojedzie, dostanie zawału, zniknie, nie stalo się tak. Trzecie, niechronologicznie, ale za to najważniejsze chyba, ze miałem szklane oczy, raz, kiedy córki, zamiast po dawnemu rzucić się ojcu w objęcia, "po angielsku" przywitały go dygnięciem. Poza tym.. angielski chłód, angielskie, ponure kolory, złamane czupurą postacią logopedy, świetne bodowanie klimatu, narastanie napiecia, doskonale podkreślone muzyką: z początku ponurą, chmurną, "angielską", optymistyczną, jak klimat filmu, w końcu dostojną, w klimacie filmu. I właśnie... klimat, Klimat, KLIMAT, to lubię...
P.S. Zasłużony (wbrew wcześniejszemu przekonaniu) Oscar. I podpisuję się pod słowami przedmówcy (mo_tylek) rękami i nogami. Słowem: film, po skończeniu którego dobrą chwię nie chce się podnieść z kinowgo fotela. Czoła chylę...

danhomeda

"Po raz pierwszy tym, że sądziłem, że za 2010 r nie powinno się Oscara przyznawać w ogóle"

Dlaczego tak twierdzisz? Patrząc (przynajmniej na światowe, nie polskie premiery) na listę filmów, które się w tym roku ukazały, powiedziałbym, że od ładnych paru lat nie było tak solidnego zestawu. 2010 bije 2009 i 2008 na głowę. Początkowo szło niezbyt optymistycznie, ale im bliżej końca roku, tym naprawdę było lepiej.

ocenił(a) film na 8
Galadh

Piszesz ogólnikowo, do Oscarów ktoś flmy nominuje, o jakich filmach myślisz w kontekście ewentualnego przyznania im Oscarów za ubiegły rok? i Co tu mają do rzeczy polskie premiery filmu? Jakie to filmy z 2010r były takim solidnym zestawem filmów, którego nie bywalo w latach poprzednich? Oczywiście w sensie ewentualego przyznania im Oscara..?

ocenił(a) film na 8
danhomeda

A ja szczerze mówiąc jestem zawiedziona JZK.... Dopiero dziś obejrzałam. Spodziewałam się czegoś dużo lepszego, może dlatego :)
Historia nawet mi się podobała, momentami wzruszała, rozśmieszała, ale ogólny klimat nie za bardzo mi przypadl do gustu...
Piękna rola Colina Firtha i Geoffreya Rusha, niektóre ich dialogi rewelacyjne... ale biorąc pod uwagę całokształt to nie zachwycił. Moim zdaniem Oscar dla Colina zasłużony. Ale reszta Oscarów dla The King's speech to w moim odczuciu pomyłka. Podkreślam: w moim odczuciu :)
Gdybym miała porównać emocje jakie we mnie wywołał The King's speech a Incepcja to Incepcja miażdży! Incepcję oglądałam jak tylko ten film wszedł na ekrany i do dziś pamiętam emocje jakie mi towarzyszyły kiedy skończył się seans. I jeszcze to westchnięcie całej sali kiedy pojawiają się napisy końcowe. Pomimo ponad dwugodzinnej projekcji nie chciałam aby ten film się kończył kiedykolwiek :) nikt z moich kompanów nie chciał. A poszliśmy dużą grupą. Po seansie jeszcze tygodniami zachwalałam film ludziom, którzy go nie widzieli...
The King's speech przestałam oglądać godzinę temu i ten film nie wywołuje u mnie tak silnych emocji. Jedynie wzruszenie na myśl słabości z jaką zmagał się Król Jerzy VI. Zwykła, prosta opowieść, nie ma elementów zaskoczenia, nie ma żadnych zwrotów, nie ma zabawy emocjami widza, nie ma dylematów. Wszystko wyłozone na tacy, zero moich rozkmin, zero zaangażowania. Ja potrzebuje oglądając film czuć, że nie jestem jedynie biernym odbiorcą, ale też współtworzę historię, myślę, analizuję, dociekam czegoś. Uwielbiam to uczucie. Niestety nie doświadczyłam tego podczas seansu Jak zostać Królem. Daję 8/10, za role wyżej wspomnianych aktorów i dlatego, że ogólnie mam tendencje do zawyżania punktacji :)

To mój punkt widzenia. Nie wszyscy muszą się z nim zgadzać :)

ocenił(a) film na 4
Sugarbabe

Mnie też nie zachwycił. Pomimo, że bardzo lubię Firtha i Rusha, to rola tego pierwszego nie wypadła w moim odczuciu rewelacyjnie (drugiego owszem). Firth zdecydowanie bardziej mi się ostatnio podobał w "Genua. Włoskie lato".
Co do samego filmu to nie znalazłem w nim rewelacji, o których napisali inni użytkownicy. Ot prosta historia o kłopotach logopedycznych księcia Yorku. I tylko chyba fakt, że jest on księciem, zresztą niedługo królem, powoduje, że historia nie jest taka pospolita niż by była w przypadku szarego zjadacza chleba. A sama fabuła przypomina bajkę o czapli i żurawiu (nasi bohaterowie chodzą jeden do drugiego oczywiście w innym celu niż czapla i żuraw). Scenariuszem też nie jestem zachwycony. Po co reżyser w całości umieścił np. płomienne końcowe przemówienie do narodu brytyjskiego? Dobrze, że to nie amerykański film, bo został by zaraz posądzony o nadmiar patriotyzmu.
Być może spodziewałem się więcej fabuły związanej z procesem "uleczenia" głównego bohatera (te rzadkie w filmie sceny bardzo mi się spodobały).
Nie to, że film jest zły, ale żeby dostał nagrodę najlepszego filmu roku? Moim zdaniem to nieporozumienie. W zasadzie sceneria filmu jest z nim tożsama: zalega gęsta angielska z mgła z nielicznymi przejaśnieniami. Szkoda, że jest ich w tym filmie tak mało.
Ze względu na grę aktorów, a w szczególności Rusha : 5/10. A propos aktorstwa: czym się tak zasłużyła Bonham Carter, że dostała nagrodę BAFTA? Całe szczęście, że nie Oscara.

ocenił(a) film na 8
And_And

Fajny post.

"Być może spodziewałem się więcej fabuły związanej z procesem "uleczenia" głównego bohatera (te rzadkie w filmie sceny bardzo mi się spodobały)"
Miałam podobne oczekiwania.

Co do umieszczenia w filmie całości końcowego przemówienia: osobiście odebrałam to jako niezbity dowód na to, że główny bohater uporał się ze swoją słabością. To dowód jego osobistego zwycięstwa. W moim odczuciu małoistotne było to co mówił. Ważne było to jak mówił, czyli bez zająknięcia. Dlatego w moim mniemaniu poświęcono temu przemówieniu tyle czasu. Sama treść przemówienia i jego ewentualne walory patriotyczne, historyczne czy też agitacyjne nie były w tym momencie dla mnie istotne :) Dlaczego? Gdyż cała wcześniejsza akcja rozgrywała się wokół walki Króla z jąkaniem. Gdy szedł tymi korytarzami to raczej nie rozmyślał nad tym co powie, ale nad tym jak to powie (albo czy w ogóle coś powie). Towarzyszący mu ludzie byli skupieni na sposobie wypowiedzi. Tak samo gratulacje po przemówieniu w moim odczuciu dotyczyły nie treści przemówienia a samej zdolności mówienia bez zająknięcia.
Stąd punkt ciężkości umieściłam nie na treści przemówienia, ale na samym fakcie bezbłędnego przekazu.
Tak to odebrałam :)

A co do Bonham Carter: coś czuję, że pozostanie nam żyć i umrzeć w tej niewiedzy :)
Pozdrawiam serdecznie.