“The King’s Speech” momentami bywa filmem zażarcie zabawnym, chwilę później poważnym i refleksyjnym, a na końcu budzi podziw i zgrozę zarazem. Dlaczego? Sama się nad tą plątaniną emocji podczas seansu zastanawiałam. Kolejne kinowe dziecko Hoopera, nie męczy widza jakąś absurdalnie zagmatwaną fabułą. Cała zabawa polega na tym, żeby z wybitnego człowieka uczynić również wybitnego mówcę. W sumie tematyka dość drętwa i niekoniecznie ciekawa, ale udało się stworzyć ze skromnej bazy bardzo dobrą opowieść.
więcej: http://mojapropaganda.blox.pl/2011/02/The-Kings-Speech.html