(troszkę spoiler) Szedłem do kina mając w pamięci same pozytywne opinie na temat tego filmu. Wiedziałem o czym on jest, w sumie nie wiem czego oczekiwałem, czekałem, aż mnie zaskoczy. Momentami dość zabawny, choć w głównej mierze humor polegał na krzyczeniu brzydkich wyrazów (poziom "Weekendu"). Niemniej jednak filmowi temu nie można odebrać klasy, klarowności, kunsztu aktorskiego etc. Zestawiając to dzieło obok "Czarnego Łabędzia" i "Incepcji" (porównanie dość bez sensu, bo to trzy różne światy!), ale w okolicznościach tzw. "Oscarowych" daję "królowi" brązowy medal, Incepcji srebrny, a Łabędziowi złoto. Wg mnie, nie podlega to dalszym rozważaniom. "Król" ma o tyle przewagę, że jest typowym filmem Oscarowym (preferowane filmy, gdzie nie przelewa się krew itp. tak mi się zdaje:) Reasumując, oceniam film na 7/10, za świetną rolę Firth'a (ciekawe, czy by wymówił swoje nazwisko;), za świetny scenariusz, muzykę, kostiumy, otoczkę... Film godny polecenia, ale chyba do obejrzenia tylko na raz
Humor w tym filmie zdecydowanie nie ograniczał się do wykrzykiwania obraźliwych wyrazów. Ja np miałem ubaw po pachy przy wielu scenach, które przesycone wręcz były angielskim poczuciem humoru bazującym w dużym stopniu także na grze słów. Szkoda tylko, że na sali było raptem parę osób które się też śmiały a reszta widocznie nie rozumiała za bardzo o co chodzi. Z drugiej strony muszę przyznać, że napisy w tym filmie były po prostu genialnie zrobione i na prawdę trudno mi sobie wyobrazić lepsze tłumaczenie.
Poziom "Weekendu"? Jaki jest sens, żeby w ogóle zestawiać ze sobą te dwa jakże różne, odmienne filmy, nawet w kategorii przekleństw? No i nie zgodzę się z tym, podobnie jak aethersis, że humor ograniczał się tylko do scen z przekleństwami. Szkoda, że nic więcej cię nie rozśmieszyło :)
Nie wiem, czy ten film zasługuje na Oscara, ale na Oscara z pewnością zasługuje Firth. I życzę mu wygranej :)