Niestety, słabizna. Bardzo czekałam na ten film i rozczarowałam się. Między głównymi bohaterami nie ma ani grama chemii. Rochester gra jakby połknął kij i nie sprawia,
przynajmniej we mnie, szybszego bicia serca. Wręcz dziwię się, że Jane chciała mieć z nim cokolwiek wspólnego. Mia, no cóż... nie jest to jej najlepsza kreacja. Pomijam już
fakt, że książka została okrojona do jednego wątku, ale jestem w stanie to zrozumieć - ograniczenie czasowe.
Jeśli ktoś chce na prawdę obejrzeć dobrą ekranizację Jane Eyre, to polecam produkcję BBC 2006 roku z Toby Stephens jako Rochesterem i Ruth Wilson jako Jane Eyre.
Ale w tej książce o to chodzi - żeby dziwić się Jane, że chciała mieć z Rochesterem cokolwiek wspólnego ;) A tak serio to w pełni popieram ostatnia linijkę :)
Mnie jakoś też ten film specjalnie nie poruszył, skakanie na początku z wątku na wątek... jak ktoś nie czytał książki to chyba nie bardzo wie o co chodzi; a warto przeczytać:)
Tyle się naczytałam o talencie Michaela Fassbendera ,że spodziewałam się mrocznej ,skomplikowanej postaci , a zobaczyłam ciapowatego , płaczliwego facecika, który nie za bardzo wie ,czego chce. Zgadzam się całkowicie z opinią o serialu BBC.
Mia Wasikowska ...................................................................... zgroza przybrała ludzki kształt! może Fassbender dałby radę, gdyby nie ta drewniana lala! od oglądania jej bolały mnie zęby, nic dziwnego, że się nie mógł wczuć :/
Jej gra powala,ale z przerażenia. Zero mimiki,jakiegoś wyrazu...jeszcze jak ktoś sobie porówna ją z książkową bohaterką...masakra
Film bardzo spłyca książkę, nie ujmuje żadnych czynników, które spowodowały jej niezwykłą sławę. Właściwie to nie ujmuje niczego, oprócz niedopracowanego i pozbawionego chemii związku międzu Rochesterem a Jane. No i mimika panny Wasikowskiej także wpływa na niezwykłą wartość artystyczną filmu... Oł jes.
zgadzam się w 100 % - Mia Wasikowska do pięt nie dorasta kreacji jaką stworzyła Ruth Wilson, no cóż a Toby jako Rochester, to już jest klasyka - nie sądzę by ktoś zagrał go lepiej od niego ;)
Hahah, chwilę przed wejściem na filmweb pisałam na fejsach że beznadziejnie się wynudziłam, zero emocji, aktorstwo drętwe, Wasikowska choć smętna to jeszcze ujdziee, ale Fassbender jakby kij połknął. Wchodzę na filmweb a tu ktoś użył identycznej frazy.
Więc wychodzi że co? że się zgadzam w 100%;]
Zgadzam sie film okropny. Nudny,dziwny, ponury. Związek bohaterów wyrasta ni z gruszki ni z pietruszki. Przez cały czas raczej odnosiłam wrażenie że Jane czuje niechęć do Fessbendera a nie miłość. No cóż, widać muszę teraz sięgnąć po książkę. Może coś zrozumiem z tej historii...
Zgadzam sie calkowicie. Mysle, ze walorem filmu jest wspaniala scenografia, kostiumy i co najwazniejsze, a przynajmniej, co zwraca moja uwage, swietne zdjecia. Pomijam roznice miedzy filmem a ksiazka, ale fakt faktem, ze dwojka glownych aktorow - slabizna. Ich milosc bierze sie jakby z powietrza. Na Fassbendera milo popatrzec, bo nawet jako Rochester, jest na czym oko zawiesic, ale slabo mu poszla ta rola, to samo Mia. Moze i Jane owinna byla bic cicha, milczaca, ale z tego wszystkiego kiepsko wyszlo przedtsawienie ich milosci. Tak czy inaczej ekranizacja slaba, choc niezapoznanym z ksiazka pewnie sie spodoba.
Moim zdaniem ten film jest dobry ale na bezsenność, bo strasznie się na nim wynudziłam.
Uwielbiam mini serial z 2006 roku, za każdym razem gdy go oglądam mam motyle w brzuchu a ta wersja wydawała mi się taka bezduszna. Brak jakiegokolwiek rozwoju relacji między Jane & Rochesterem który był tak dobrze pokazany w wersji BBC, miałam wrażenie że ich miłość pojawiła się znikąd. Zero chemii między głównymi bohaterami i wydawało mi się że aktorzy niektóre kwestie wygłaszali zbyt mechanicznie, bez żadnych uczuć. Również nie wiem czy tylko mi wydawało ale Mia Wasikowska zagrała Jane jako nieśmiałą dziewczynę bez życia a ona przecież w książce była zupełnie inna. Fassbender jako Rochester moim zdaniem za mało mroczny i za bardzo drętwy, byłam zawiedziona jego grą bo wiele dobrego na jej temat przeczytałam.
Już nigdy nie wrócę do tej wersji, jestem strasznie rozczarowana i tylko się zastanawiam po co ona powstała bo ekranizacji Jane Eyre jest już trochę i ta nic nowego nie wnosi.
Mam podobne zdanie. Filmem byłam bardzo zawiedziona. Zresztą ta wersja od początku była dla mnie spisana na straty po wersji BBC z rewelacyjnymi Wilson i Stephensem. Tam się dopiero działo: emocje, magia, namiętność tajemnice połączone mnogością wątków. Pamiętam czasy kiedy wyczekiwałam kolejnych odcinków z zapartym tchem, a w czasie ich oglądania siedziałam nieruchomo z otwartą buzią przed telewizorem, eh;)T u mamy tylko nudę, drętwą grę aktorów i Mię Wasikowską, której nie umniejszam walorów, ale jak dla mnie była w tym filmie wręcz odstręczająca. Zero emocji, zero chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Tylko ładna sceneria ratuje ten film.