PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=546931}
7,1 45 tys. ocen
7,1 10 1 45288
6,3 22 krytyków
Jane Eyre
powrót do forum filmu Jane Eyre

Naprawdę nie wiem.

Relacji między Jane a Rochesterem, czyli tego, co w książce najbardziej oryginalne i ciekawe - jak na lekarstwo. Było ich za mało do tego stopnia, że gdy w filmie ta dwójka wpada sobie w ramiona wyznając miłość, chce się zapytać "to już? tak szybko? naprawdę?". Pominięto szereg interakcji pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów, co czyni moment "eksplozji" uczuć trochę naciąganym i przez to niewiarygodnym.

Kolejna sprawa - niestety słabe aktorstwo. Scena, w której Jane biegnie przez wrzosowiska i płacze przy jakimś kamieniu - za długa, nudna, nie wiadomo czemu miała służyć. Zapewne, wedle zamysłu reżysera, miała spotęgować dramatyzm i nieszczęście Jane, ale umiejętności aktorskie Wasikowskiej - co tu dużo mówić - są za słabe, aby pozostawiać jej tak wielkie pole do popisu. W ogóle jest to aktorka przeciętna, która ewidentnie nie udźwignęła ciężaru roli. Granie jedną smętną miną przez cały film nie uczyni z byle dziewczyny Jane Eyre. W oczach Mii była pustka, tymczasem powinny przemawiać przez nią pewna melancholia, smutek (które, wg mnie, idealnie oddała Ruth Wilson z ekranizacji BBC).

Sceny, gdy Rochester trzyma Jane w ramionach również nieprzekonywujące. Fassbender równie dobrze mógłby mówić do manekina i w niego wpatrywać się swoimi spanielowatymi oczkami - nie byłoby różnicy w grze tego aktora.

Nie zachwyciła mnie też warstwa wizualna. Książka nie była (przynajmniej w moim odczuciu) tak ascetyczna, chłodna i ponura jak klimat panujący w filmie. Przecież dla Jane praca w majątku Rochestera była swojego rodzaju wybawieniem po latach spędzonych w sierocińcu - skąd więc tak przygnębiający nastrój? Życie Jane nie było łatwe, ale reżyser, wg mnie, popadł w skrajność czyniąc jej świat tak mrocznym i zimnym.

Poza tym mało kostiumów, mało ciekawych wnętrz. Muzyka również mało przejmująca - taka przeciętna.

Ogółem mam wrażenie, że reżyser maksymalnie okroił treść książki, chcąc "zmieścić" wszystkie wydarzenia w regulaminowych 2 godzinach. Ta strategia była błędna, bo odebrała wielu scenom i postaciom przesłanie i głębię. Oglądamy zlepek krótkich epizodów, z których żadnemu reżyser nie poświęca więcej jak kilku-kilkunastu minut. Przez to historia traci cały swój ładunek emocjonalny, całą "siłę rażenia", jeśli tak to można ująć, i w efekcie gdzieś zatraca się cały sens opowiadanej historii.

adonae

mimo że nie czytałam książki, (no, fragmenty), widziałam tylko ekranizację z 2006 roku i podpisuję się pod Twoim postęm rękami i nogami. chociaż trzeba dodać, że ciekawym pomysłem były wspomnienia Jane poprzeplatane z akcją rzeczywistą. i zaskoczył mnie StJohn, jako bardzo, bardzo surowa osoba.