Film oddaje klimat Anglii tamtych czasów.Nie wiem też,czy adaptacja jest lepsza od książki,czy odwrotnie ,gdyż nie czytałam owej książki.Dodam ,iż muzyka Dario Marianelliego ,która przewodzi w filmie jest boska,mnie przypomina muzykę z filmu "Lawendowe wzgórza"-(w tymże filmie gra także) Judi Dench.
Może jakbyś przeczytała książkę, zmieniałabyś zdanie. Książka nieporównywalnie lepsza.
Książki w większości przypadków są lepsze, bo możemy sobie sami wszystko zwizualizować. Film to subiektywna wersja reżysera/twórców filmu. Może się podobać lub nie, ja uważam, że ta wersja jest rewelacyjna. Całkiem niedawno oglądałam poprzednią i po prostu nie ma porównania.
Zgadzam się. Jestem pod dużym wrażeniem, szczególnie aktorskich kreacji, ale też pracy autora scenariusza i reżysera. Sama książka może nie jest jeszcze ramotą, jednak pisząc delikatnie, pewne fabularne jak i stylistyczne zabiegi nieco się postarzały. Film natomiast ma całkiem świeży przekaz i formę. Trochę tylko czasami śmieszyły mnie wspólne sceny Mi i jej ukochanego, ze względu na bardzo rzucającą się w oczy różnicę wieku (niby zgodnie z książką), ale to nie przeszkadzało mi uwierzyć w ich miłość
O, ja w tym przypadku nie zwróciłam uwagi na różnicę wieku. Pewnie dlatego, że bezkrytycznie patrzę na Fassbendera.
Ale po co w ogóle to wartościowanie, co lepsze, książka i film to zupełnie inne formy przekazu.
Ja przyznam szczerze, że o ile "Wichrowe wzgórza" Emily Bronte czytało mi się świetnie, o tyle tej powieści jej siostry nie mogłam zmęczyć, w końcu przeskoczyłam na ostatnie strony. Taka jakaś była rozhisteryzowana.