Wiele scen to kopia poprzednich części, oczywiście musieli zabić moją ukochaną Nicky. Naiwny scenariusz, przewidywalny do bólu od chwili pojawienia się ojca głównego bohatera. Vikander denna, drewniana jak zwykle. Tommy L. J. niestety nie był jak w ściganym, nudny. Ogólnie te wszystkie postacie na czele z Casselem jakieś takie mało wiarygodne... Cassel zamiast wyglądać jak zabójca to generalnie przypominał mi zapijaczonego starego menela, tragicznie poprowadzona postać, bez żadnego sensu... Co chwila gdy się pojawia to chodzi i zabija przypadkowych ludzi jakby rozdawał skittlesy.... Żenada... i co to w ogóle miały być te karambole i strzelaniny? końcowa akcja jak z terminatora, no nie podobał mi się ten film, obejrzałem bo poprzednie części, wiadomo, no, ale cóż, to już nie to.