zakochałem się w książkach, potem w "starym Bournie" a trylogia podniosła miłość do kwadratu. spina pomijam bo to nie prawdziwy bourn. a "jason bourne" hmm... chyba się starzeje, albo jak to z miłością często bywa blaknie. za długo ścigają się samochodami, za to za szybko kasują dane z komputerów (sorry ale to najsłabsza scena nie tylko z bournów, ale z filmów ever - co oni właściwie zrobili??? - prąd wyłączyli? a bateria? skasowali dysk??? w sekundę??? emp przez komórke ??? zamknęli system??? kufa żeby mój służbowy tak robił bym szybciej z roboty wychodził. nie skumałem). "agent" zabijający swoich jak nkwd w Katyniu? itp. itd. ... i na koniec scena walki wręcz czyli znak firmowy bourna - w ciemnościach filmowana z bliska - miało to ukryć jej słabość? nop - jason jest, cia i zabójcy są, treadstone jest, ale Bourno pełną gębą to to nie jest. ale jako film akcji dramatu nie ma.