Tak długo sie docierali, przekonywali do siebie ... tyle czasu stracili. no jakież to cholerne marnotrawstwo życia!
Tak sobie nagle strzeliłam w czoło rękami na końcu filmu, w tym kluczowym momencie,że jeszcze z godzine mnie łeb bolał.
to prawda, zbyt długo czekali. ale moze własnie o to chodziło. bo gdyby wczesniej sie zeszli na stale moze nic by z tego nie wyszlo. a tak dojrzeli do siebie.
zgadzam się z Wami. to właśnie tak musiało być. piękna historia.
niezwykle podobało mi się to, że czuć było od początku, że są bratnimi duszami :))
a moment w Paryzu (jak przyjechał do niej), gdy Em podbiegła do niego...normalnie łzy mi poleciały, tyle czekali, i ja tez czekałam ;P a potem zakończenei takei jak wiemy, ah.... mimo wszystko pięna historia miłości, opartej na prawdziwej przyjazni :)
tak, scena w Paryzu jest piekna. Jakos tam mi najbardziej pasowali do siebie. Film jest dowodem na to, ze prawdziwa i trwała milosc rodzi sie z przyjazni :)
Też tak na początku pomyślałam - że zmarnowali tyle czasu. Ale przecież gdyby nie te wszystkie koleje losu to nie wiadomo czy w ogóle byliby razem.
Piękny film, choć finał dość łatwy do przewidzenia (w końcu melodramat, a nie komedia romantyczna, więc chyba mało kto liczył na happy end). Gdy zobaczyłam Emmę w krótkich włosach - pomyślałam, że ma raka (jakiś taki odruch, coś a`la scena z "Elegii"), ale potem gdy historia filmu zatoczyła koło i doszło do momentu, w którym film się zaczyna - nie trudno było zgadnąć co się stanie.