Po około 30 minutach zrezygnowałam z uważnego śledzenia scen w filmie i zaczęłam malować paznokcie. Flaki z olejem. Historia banalna i bardzo przewidywalna. Poza tym Liz jest strasznie irytującą osobą, z moim zdaniem wieloma wyimaginowanymi problemami, które sama sobie stwarza. Nie kochała męża, nie układało im się, nie spasowali się - ok, to czas się rozstać. A ona szukała po świecie jakichś ukrytych motywów swojego postępowania - wydawało mi się to bez sensu, ale widocznie to jej było potrzebne. To znaczy, ona uważała, że jest jej to potrzebne. Ja natomiast uważam, że po prostu potrzebowała faceta, w którym się zakocha. Do momentu w którym Liz poznaje Felipe nic ciekawego się nie wydarzyło, na szczęście później było lepiej. Generalnie film nie porywa, ale warto obejrzeć choćby ze względu na piękne zdjęcia i Javiera ;-))