Zwłaszcza w scenie, gdy ginie pies... a głównego bohatera goni 15 uzbrojonych, są od niego o 10 metrów, strzelają i żaden nie trafia. Bohater wchodzi po jakimś stelażu (znów nikt nie trafia) i skacze prosto na dach jadącego pociągu. Podsumowując, za dużo Bonda w Clemensie :) Gdyby nie to, oceniałbym wyżej.