Że niby największa klapa komercyjna tego roku? A niech i będzie. Dla mnie to kawał dobrej przygody. Owszem ograniczenia czasowe podgryzają tu nie raz scenariusz, ale nie ma tym świecie tworów idealnych. W zamian: jest tu wszystko, co pyszne i dobre - miks przygody + sci-fi. Zanim padnie głupi argument, że to już było i mamy kolejną kalkę. Postać Cartera powstała na początku XX wieku zanim narodziły się Gwiezdne potyczki i zanim wypluto Mad Maxa. Ten film boli nowoczesnych kino-maniaków [obarczonych często ignorancją] swoją tradycyjnością i konserwatywnością. Ale to właśnie czyni ten film dobrym. Taylor Kitsch - wizualnie [mhhh] i aktorsko więcej niż poprawny. Tego mi brakowało...