A ja się zastanawiałem, gdzie przegapiłem Dafoe po tym, jak jego nazwisko wyświetliło mi się w napisach końcowych... A tu go na kosmitę przerobili, taki chwyt. Ciekawi mnie, dlaczego 'JC' nie odniósł kasowego sukcesu i do głowy przychodzą mi dwie rzeczy. Raz: najzwyczajniej w świecie nie był odpowiednio rozreklamowany; o takim 'Avatarze' to ja słyszałem już kilka lat przed premierą, a o istnieniu tego filmu dowiedziałem się dopiero na tydzień przed premierą. Przyznaję, specjalnie nie śledziłem informacji i może tytuł gdzieś się przewinął przez uszy, ale nie zwróciłem uwagi. Tak czy inaczej jak się wywala tyle kasy w film to wypadałoby go również i z pompą spopularyzować, żeby się przynajmniej, w wypadku najgorszym ze złych zwrócił... A dwa: jest zbyt oryginalny. Nie w sensie konstrukcji, to wręcz przeciwnie, tu coś wzorowane na Tatooine, tu scena inspirowana 'LOTRem', może coś z 'Diuny', a oglądając scenę ślubu to już w ogóle wydawało mi się, że widziałem Shreka i Fionę, do tego zbudowany według najbardziej klasycznych zasad przygodówki skrzyżowanej ze sci-fi, co daje ogromną ilość kiczu wylewanego z ekranu. Chodzi o niektóre scenariuszowe pomysły, naprawdę oryginalne i wcześniej niespotykane. A jak wiadomo człowiek najlepiej czuje się w miejscu, które zna, przez co zalew czegoś niewidzianego wcześniej skrzyżowanego z typową, ograną konstrukcją może nieco kołować i lekko dezorientować, a natłok zdarzeń i pogoń akcji tego stanu nie poprawia. Ja jednak filmu nie skrytykuję za bardzo, zjadło się to całkiem smacznie, taki przyjemny i odstresowujący, idealny na odpoczynek. No i ten piesek... Genialna kreatura, sam film można obejrzeć dla scen z tą bestyjką.
Słyszałem, że film ma wielkie straty finansowe właśnie przez nieudolną kampanię reklamową. Zamiast stopniowo wypuszczać kolejne teasery i plakaty ukazujące coraz więcej szczegółów, producenci "zbombardowali" Internet materiałami promocyjnymi na jakiś miesiąc przed premierą filmu. A film ogólnie wydawał mi się w porządku, chętnie zobaczyłbym drugą część. Choć wątpię, żeby powstała...
Ja o nim usłyszałam już z pół roku przed premierą. Problemem jest to, że twórczość Burroughsa jest dzisiaj bardzo mało znana i tytuł filmu nikomu nic nie mówił, a reżyser jest znany tylko z animacji i jego popularność jest raczej średnia. Poza tym - zawalili reklamę i popularyzację tematu, zdjęć i zwiastunów przez długi czas było jak na lekarstwo. Do tego od razu po premierze prawie wszyscy krytycy w USA zaczęli po nim jechać, jaki to gniot (ledwo wyszedł, a już zapowiadali rekord strat), widać komuś mocno zależało, żeby akcje Disneya poszły w dół. I udało się, w USA film miał bardzo niskie przychody.
A z Avatarem było tak: raz - Cameron, dwa - nakręcali non stop ludzi, wypuszczając co chwilę filmy, zdjęcia itp. Do tego piejący z zachwytu na rok przed premierą rozmaici krytycy, którym pewnie dobrze posmarowano. Tak się niestety sprawy mają światku filmowym, nie liczą się już filmy i sztuka, tyko kasa i polityka.