Zaznaczam, ze kazdy ma prawo do wlasnej oceny, wiec szanuje zdanie innych i prosze o uszanowanie mojego.
Dla mnie ten film jest oszustwem - pseudoartystyczna mistyfikacja i wydaje mi sie zeby odebrac go w sposob wlasciwy, trzeba miec swiadomosc, ze ktos mowiac brzydko robi sobie z nas jaja.
Idea Dogmy zostala zapisana w 10 postulatach - tylko niestety te postulaty sa moim zdaiem sprzeczne z haslem przewodnim "Kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamera".
Czy oblesna i sztuczna scenografia, brak jakiejkolwiek estetyki i komplikowanie otoczenia w sposob rzeczywiscie zahaczający o awangarde ma prowadzic do wyeksponowania ladunku emocji plynacego z obrazu?
Dla mnie ten film jest poprostu kiepski - scenariusz naiwny. Kolejny raz uzywa sie tanich chwytow typu kalectwo, choroba umyslowa, bieda i brzydota, bo nie wiem czemu utrwalil sie poglad 'ze oznaczaja niezaleznosc'. Do czego niby ma prowadzic ten obraz?
Ani to ladne, ani madre, a jedyna refleksja jaka mnie nachodzi, to czemu ludzie sie nabieraja na cos takiego - bo chyba glowna idea nurtu Dogma byla szczerosc - a to pseudoartystyczne klamstwo, zerowanie na tanich emocjach zeby wmowic komus ze tandeta jest awangarda, nuda - refleksja, a kiepskie kino - arystyczna niezaleznoscia.