Wielu zarzuca filmom Korine'a pseudoartyzm. Nie mogę się z tym zgodzić. Julien
Donkey-Boy porusza, skłania do myślenia, rodzi w głowach odbiorców pytania dotyczące
konfliktu ludzkiej natury i kultury. Forma jest faktycznie może przekombinowana i
niepotrzebnie utrudnia odbiór filmu, ale przebrnąć przez to, aby poczuć się tak jak ja w tej
chwili,
Korine obdziera ludzi z kultury, ze wszelkich norm społecznych, ukazuje w swoich filmach
zwyrodnialców, dewiantów, sytuacje szokujące, dziwne i nie raz obrzydliwe.
I tu właśnie rodzą się w mojej głowie pytania. Czym jest poczucie estetyki? Czym jest
kultura i społeczna norma? Czy jest coś złego w jej odrzuceniu (np. porywając zwłoki
swojego dziecka ze szpitala)? Przecież nikt nie wyrządza w ten sposób nikomu krzywdy,
żadnego, więc dlaczego to szokuje? W Julien Donkey-Boy kontrastuje to z
wynaturzeniem ojca, który krzywdzi swoje dzieci.
Czy zawsze to co szokuje i przyprawia o mdłości jest złe? Skoro nie jest złe to dlaczego
przyprawia o mdłości? Czym jest estetyzm i kultura i jaka jest ich rola w naszym życiu?
Czyż nie powodują one jedynie, że odbieramy skrzywiony obraz rzeczywistości, oceniając
ludzi i zjawiska przez pryzmat czegoś co tak naprawdę wydaje się być sztucznym
tworem?
Głębokie, artystyczne, poruszające kino nowoczesne poruszające jak najbardziej ważne i
aktualne tematy.
Takie jest moje zdanie.
Zastanawiając się nad Twoimi pierwszymi pytaniami: Czym jest poczucie estetyki, kultura, norma; Wydaję mi się, że każdy ma wyrobiony poczucie tych trzech na własnym poziomie. I jednak sądzę, że dla ludzi lepszym jest pozostać przy zdrowych zmysłach. Przecież Julien nie odrzuca norm społecznych, on po prostu jest chory. "Przecież nikt nie wyrządza w ten sposób krzywdy..."- gdyby Pearl zobaczyła w swoim domu zmarły płód, myślę, że mogłoby ją to skrzywdzić.
Chodzi mi o to, że jest pewne, że kultura, estetyka to wszystko jest tworem ludzkim, ale jak wszystko na tym świecie jest tworem pochodzącym od natury, człowieka. Ale jesteśmy bardzo różnorodni, niektórych coś przyprawia o mdłości a innych nie rusza. Mnie osobiście w tym filmie nic nie przyprawiło o mdłości i nic nie wydawało mi się złe, zasmucała mnie trochę postać Juliena, bo to chłopak zupełnie nie przystosowany do życia, chociaż może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale uczucia na pewno ma.
Co do samego filmu, oprócz paru ciekawych bądź zabawnych scen z ojcem, bratem i Pearl, nudził mnie. Przedstawia taki mały, chory świat, kino na pewno niebanalne ale trudno mi powiedzieć czy " poruszające ważne i aktualne tematy", to brzmi trochę sztampowo. To chyba kaprysy Korine'a.