Po "Gummo" to kolejny film Harmony Korine. I też zajebisty. Korine to prawie mój rówieśnik, dlatego jest mi bliskie jego widzenie świata, wydaje mi się ,że rozumiem to bez zbędnych słów, po obejrzeniu chciało mi się płakać ale nie płaczę od 4 lat więc tylko z wściekłości uderzyłem prętem metalowym w budkę trakcyjną.Obecność Herzoga, ulubionego twórcy, nie tylko reżysera, też daje mi do myślenia...