Na wstępie poznajemy kosmitę o imieniu Prot. Jako, że jesteśmy dość przyziemni i trzeźwo
myślącym gatunkiem, wydaje nam się to nieprawdopodobne. To przecież człowiek. Mówi w
naszym języku, ubiera się jak my, a także rozumie otaczający świat. Co prawda, odkrywa go, ale
wymiany poglądów Prota z Doktorem Mark Powell świadczą o tym, że to co go otacza jest przez
niego rozumiane.
Tragicznym w skutkach jest, to że wcześniej wymieniony doktor psychiatrii zaczyna zachowywać
się, jak osoba pozbawiona inteligencji. Zaczyna wierzyć w świat kreowany przez Prota. Staje się
po części jego niewolnikiem i tu co nijako jest działaniem sprzecznym, po rozmowie z doktor
Claudia Villars (która go ostrzega) postanawia podjąć ryzykowne leczenie Prota, poprzez
zastosowanie hipnozy.
Leczenie to wielu ludzi fascynuje, bowiem ukazuje nam jaką to złożoną sytuację miał Prot. Z
każdą minutą, tragiczna historia staje się pożywką dla każdego widza. Jest to dla mnie aż tak
straszne, że nie dostrzega się negatywnego działania doktora Mark Powell, który co z każdą sesją
zamienia człowieka w warzywo. Doktor w celu odkrycia tej tragicznej historii powoduje, że jego
pacjent po prostu na tym cierpi.
W efekcie powyższego działania doktora Marka, powoduje, że osoba która posiada pozytywny
wpływ na ludzi, nikomu nie zagraża, jest komunikatywna, zamienia się w warzywo. Dla mnie jest
to straszna opowieść, ukazująca, że osoba która powinna leczyć, dla zaspokojenia jakiś swoich
pragnień, poświęca zdrowie drugiego człowieka.
Pozdrawiam
JanStefan
"Trzeba świrować żeby nie zwariować"
Może nie napiszę tego za składnie, ale czasami bycie "zdrowym" w myśl np tzw poprawności to cierpienie. To jakby o dziewczynce biegającej za motylem, powiedzieć, że za bardzo rozkojarzona albo o człowieku odnoszącym znalezione pieniądze właścicielowi, że jest nieżyciowy lub co gorsza za uczciwy i naiwny. Normy, normy, normy... Która z nich właściwa? Dla Aborygenów? :) Każdy (przynajmniej tak mi się wydaje) potrzebuje jakiegoś układu odniesienia, choćby po to, żeby opowiedzieć gdzie był. Sztuka aby wybrać właściwy...
A doktor... cóż, amerykański obraz człowieka. Przypomina mi się film Kontakt i przesłuchanie pani doktor przed jakąś komisją. Z pięknego (subiektywnie) i na pewno namacalnego dowodu istnienia uczyniono prawdę uznaną zamiast rzeczywistej. Pani doktor musiała się w końcu tłumaczyć z błędów w nagraniu przebiegu podróży i oskarżono ją o uczestnictwo w spisku.
Może to próba wszczepienia beznadziei albo też nadziei w jeden wybrany model przewodnictwa? Można przeczytać o wadze i znaczeniu wiersza :) albo się nim zachwycić. I po co komu skala trafności?
trochę poleciałem.
Pozdrawiam serdecznie
Gdybym postrzegał film w kontekście norm, to ewidentnie ukazuje on, iż nie ma tolerancji dla odmienności, co prawda stanowi element ciekawości, ale na tym tolerancja, czy próba zrozumienia się kończy. Pojawia się empatia w kontekście historii jaką przeżył główny bohater, natomiast to co z nim się obecnie działo w szpitalu jest nijako pomijane, a przecież przechodził w nim drugą przerażającą historię.