K-PAX jest filmem bardzo przyjemnym. Przedstawiony jest w nim całkowicie inny sposó patrzenia na przybysza z obcej planet, jak i jego samego na ludzi. Prot nie stara się nikomu udowdnić, że jest z K-PAX. On to uznaje za coś oczywistego. Z jakim on spokojem o tym opowiada, brakuje tutaj podnoszenia głosu czy jakiejkolwiek manifestacji wobec niedowiarków. Potęguje to moment, kiedy doktor otwarcie rzuca mu, że być może on nie jest wcale spoza Ziemi, na co Prot mu odpowiada, aby wziął tabletki na uspokojenie. Zadziwiające jest także to, że i podczas hipnozy Prot nie daje się wyprowadzić z równowagi. I pomimo tego, że akcja jest prowadzona tak, aby nam udowodnić, że bohater pochodzi z kosmosu, to jednak w pewnym momencie robi gwałtowny zwrot i zaczyna nam się wszystko mieszać. Najciekawsze jest, że zanim nastąpi koniec filmu, tych zwortów jest kilka. I zakończenie może sprawiać wrażenie nie rozstrzygniętego. Napisałem "może", dla mnie bowiem wszystko jest jasne i mam swoją interpretację, jednak z rozmów ze znajomymi, któzy widzieli ten film wynika, że wcale tak być nie musi. Chociaż nie udało im się mnie przekonać do tego stopnia, abym się odsunął od moich wniosków:).
Poza tym chciałbym jeszcze wspomnieć o bardzo dobrze połączonej scenografii ze zdjęciami. Warto zauważyć, zę w wielu pomieszczeniach, gdzie przebywa bohater znajdują się jakieś przedmioty, które to rozszczepiają światło. Ileż to razy Prot sie bawi takimi przedmiotami, przykłada je sobie do oczu. Operator zdjęć bardzo ciekawie to wszystko uchwyca i bardzo pięknie wkomponowuje w fabułe, nadając jej specyficzny nastrój i później go potęgując. Zresztą można powiedzieć, że jednym z głównych motywów tego filmu jest światło. Jest pokazane naprawdę pod wieloma kątami, z różnych perspektyw i wydaje mi się, że to ono jest główną składową tego, że film jest odbierany jako optymistyczny, czy znajdzie się bowiem ktoś, komu światło nie kojarzy się ze szczęściem albo radością?