Przejrzałem na tym forum setki komentarzy nt. "Tajemnicy K - PAX". Znajdują się wśród nich zarówno te całkiem logiczne/analityczne (które za pomocą przytaczanych argumentów - starają się być bardziej wiarygodne od innych), niepotrzebne/bezsensowne (zazwyczaj wskazujące na jakąś nieścisłość, wyłapaną przez autora - wg niego przesądzającą niezbicie o jego racjach), a także głupie (nie przekazujące nic, poza ewentualną opinią piszącego, który jest święcie przekonany, że "prot pochodzi/nie pochodzi z K-Pax, bo przecież zna obce galaktyki, potrafi się teleportować, no i zabrał ze sobą Bess").
W innych okolicznościach możnaby nazwać to zjawisko świetną robotą scenarzysty reżysera, czy nawet samego Gene'a Brewera, gdyby ten ostatni nie "zepsuł" zabawy kolejnymi częściami swojego pisarskiego dzieła. Jestem przekonany, że powieść wyglądałaby inaczej, gdyby autor mógł ją napisać bogatszy o doświadczenia, zdobyte już po filmowej adaptacji:)
"Zjawisko", o którym mowa, wymknęło się jednak spod kontroli ludzi za nie odpowiedzialnych (omówmy się, że są nimi scenarzysta i reżyser filmu).
Oto bowiem stała się rzecz następująca:
twórcy filmu tak świetnie pomieszali główne wątki, stworzyli (teoretycznie prostą w rozwikłaniu) łamigłówkę, która sprawiła, iż film jest ciekawy, ambitny i tajemniczy... a zarazem poprzez swoją wieloznaczność tak kontrowersyjny.
Nie ma w tym naturalnie nic złego (w samym zamyśle), jednak bezwiednie doprowadziło to do "syndromu tajemnicy prota".
W zasadzie każdy odbiorca (w tym ja:) po zakończeniu filmu zaczyna rozmyślać nad sakramentalnym problemem: CZY PROT NAPRAWDĘ BYŁ Z K-PAX?
Szerzą się pytania, odpowiedzi, domysły, fakty oraz zaskakujące spostrzeżenia itp. Co bardziej sprytni i dociekliwi stają się "o krok mądrzejsi", sięgając po literacki pierwowzór, w którym to przecież "wszystko jest wyjaśnione".
A wyjaśnienie zagadki jest prozaiczne (choć dla niektórych będzie nie do przyjęcia): to, czy prot pochodził z K-Pax, czy był alter ego Roberta, psychofizycznym cudem, geniuszem, czy sugestywnym wkrętem twórców...
to jest w gruncie rzeczy NIEISTOTNE:)
Sens filmu i jego przesłanie leży gdzie indziej (nie będę się niepotrzebnie rozpisywał gdzie, bo tu i ówdzie zostały już one mądrze wskazane). Żonglowanie motywami spoza granicy ludzkiego poznania uczyniło film niezwykle intrygującym, lekko przesadzając można by nawet powiedzieć - mistycznym. Można poszukać jej nie tylko setny raz oglądając film w nadziei, że tym razem uda się niezbicie udowodnić pochodzenie prota. Wszak są w życiu chwile, kiedy "niewiedza staje się błogosławieństwem"...:)
PS. Zapewne pojawią się odpowiedzi, że całe to moje bredzenie jest bez sensu, tudzież zdania typu "przecież o tym wie nawet pięcioletnie dziecko". Niemniej jednak niech będzie to informacja dla tych, którzy nie wiedzą:P
PS2. Jeśli już nie spodoba się komuś takie banalne ujęcie "Tajemnicy K - PAX"... niech już stracę:
jasne jak słońce (to nasze:P) jest, że prot przyleciał z K - PAX. Zamieszkując planetę, która dla Wszechświata jest czymś drobniejszym, niż kropla w oceanie (a zapewne także niewiele więcej dlań warta) - najzwyczajniej w(e) (wszech)świecie nie wypada nam ogłaszać pewności, że gdzieś tam na K-Pax (czy gdziekolwiek indziej) nie ma czegoś, co nam się wydaje nienormalne:) Granica wyobraźni, możliwości i istnienia nie istnieje. Na K-Pax każde dziecko to wie:)