Do szpitala psychiatrycznego trafia mezczyzna (Kevin Spacey), ktora podaje sie za przybysza z innej planety. A dokladnie z planety K-Pax. Facet jest sympatyczny, w sposob absolutnie przekonywujacy potrafi opowiadac o szczegolach zycia na swojej planecie. Pacjentem zajmuje sie doktor Mark (Jeff Bridges), ktory troche ulega opowiesciom Prota, ale jednoczesnie pragnie mu pomoc, wierzac, ze jest on jak my wszyscy czlowiekiem.
Poprawny film. Troche za dlugi. Nakrecony na podstawie bestsellera ksiazkowego z pogranicza si-fi. A jednak nie jest to nic oryginalnego. Laczy w sobie troche "Lotu nad kukulczym gniazdem", troche "Ksiecia przyplywow" i "Starmana". Ogolnie w prasie pisze sie, ze nie tego spodziewano sie do Spacey'm i ja sie z tym zgadzam. Ani rola nie najwspanialsza, ani temat nie specjalnie oryginalny. Jeff Bridges jak zwykle klasa sama w sobie, przynajmniej dla mnie.
Interpretacja koncowki wlasciwie narzuca nam sie w filmie, lecz radze podejsc do tego z "otwartym umyslem", bo wtedy film nawet wydac sie moze atrakcyjniejszy.
Najlepsze sceny jak ta z bananem, albo rozmowa z psem czy wizyta w planetarium, jak zwykle pokazane zostaly w zwiastunie, wiec moze nalezy sie ograniczyc tylko do tego..