Bardzo lubię filmy biograficzne- ostatnio mamy ich trochę w kinie- Kapitan Philips, Wyścig,
Diana, Gatsby, Jobs . Czekałam na ten film. Niestety bardzo się rozczarowałam. Film nie jest w
mojej ocenie płynny. Wątki nie przenikają się ze sobą, największy minus za to, że nie odczułam
tragedii ludności afroamerykańskiej.... Uderzył mnie tylko fakt, że tak naprawdę pokój między
białymi i czarnymi zakończyło się niedawno! Plusem było tylko uruchomienie wyobrażeń po
ekranizacji- naprawde chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat walki Murzynów o
równouprawnienie.
W dużej mierze film nie przekonał mnie przez głównego aktora- Foresta Whitakera. Strasznie go
nie lubię. Jego twarz pasuję do złych, nikczemnych ról . Tutaj- klapa. Nie wzruszył mnie wcale! W dodatku ta twarz z opadającym okiem. Po prostu nie!
Sądzę, że Denzel Washington byłby tu rewelacyjny! Starszego kamerdynera mógłby zagrać
Morgan Freeman! Motyw z ginącym ojcem na plantacji bawełny był jakiś sztuczny, krótki....
Czegoś zdecydowanie zabrakło!