Gdyby nie świetna rola Foresta Whitakera film byłby tylko kolejną antybiałą petardą mającą odciągać obywateli USA od realnych problemów (bezrobocie, zadłużenie, obligacje w rękach ChRL...) za sprawą "odgrzewania starego kotleta".
Ile ostatnio było filmów o strasznym losie czarnych w USA? Django, Niewolnica, Niewolnik... a w tym wszystkim ani jednego filmu o losach i poczynaniach uwolnionych niewolników w Liberii (kraju gdzie sami sobą mogli rządzić), ani jednego filmu o konfederatach którzy zadbali o uwolnionych czarnych niewolników jak np. generał Lee którego żona prowadziła za damo szkółkę dla czarnych dzieci, ani jednego filmu o Thomasie Jeffersonie który jako jedyny miał plan uwolnienia czarnych niewolników, ani jednego filmu o tym jak prezydent Lincoln mówił "uwolnienie czarnuchów to zagrożenie dla białych pracowników północy, ale doskonałe mięso dla Unii",
Komuś musi mocno zależeć na wzbudzaniu napięć rasowych przez sprytne manipulowanie historią i tworzenie jej mylnego obrazu wedle prostych schematów dla prostych umysłów podatnych na propagandę żywcem wyjętą z Gebbelsowskich pamiętników - nic nie daje takiej władzy jak zasada "dziel i rządź".