Spodziewałem się filmu o przygodach kamerdynera w Białym Domu, a zobaczyłem zupełnie co innego. Już na początku filmu bardzo się zawiodłem. Propaganda na białych od pierwszej minuty... Nasz główny bohater to tak naprawdę EUGEN ALLEN. Jego ojciec nie był sastrzelony, nie miał syna, a jego matka nie było zgwałcona. Jakim cudem jest to film oparty na faktach? Bardzo szkoda, bo film dobry, tylko że strasznie NIE PRAWDZIWY.
a gdzie powiedziane , że oparty na faktach ?
na samym początku filmu masz, że został ZAINSPIROWANY prawdziwą historią. jest różnica.
jak sam napisałes , ze bohater to Eugen Allen.. i o ile ja wiem, miał syna, pracował w białym domu ponad 30 lat, więc już te dwa fakty o nim wystarczą by stwierdzić, że film został zainspirowany jego postacią. odsyłam do słownika i odszukania hasła : inspiracja.
Nie miałabym problemu z tym "oparty na faktach" gdyby nie niesamowicie długi fragment filmu poświęcony Barakowi Obamie.
Ten film tylko na początku udaje, że jest czymś innym niż - za przeproszeniem - robieniem dobrze aktualnej ekipie rządzącej. Smutne to, bo historia miała potencjał.
Nie chodziło tutaj o nic z tych rzeczy. Sednem końcówki było to, że prezydentem został czarnoskóry i basta. Nikt tutaj nie gloryfikował aktualnej ekipy rządzącej. Ludzie, odbierajcie film jakim jest, a nie jakim byście chcieli go widzieć, aby tylko doszukać się propagandy. Niedługo się okaże, że Smerfy to też była propaganda
Dzięki za ten wpis. Po zajawce właśnie tego się spodziewałam. Uchroniłeś mnie przed stratą cennego czasu.