Faktycznie - nudny. Była to bardzo długa opowieść o życiu człowieka, pozbawiona myśli przewodniej. Jeśli pomyśleć o tym filmie jako o autobiografii to jest to dobrze zrealizowany nudny film. Rozumiem jednak, że ambicje twórców były większe, jeżeli chcieli pokazać problem walki z rasizmem na przestrzeni wieku - to zdecydowanie za dużo prywaty i sentymentów. Jeżeli chcieli opowiedzieć o człowieku, który znał od kuchni życie rodzin tylu prezydentów jednego z najpotężniejszych krajów świata - to za mało codzienności. Zasadniczo na poziomie scenariusza coś tu kompletnie nie grało. Nie daje się tez "polubić" głównego bohatera, który niestety ukazany został jako postać raczej bezrefleksyjna. Temat jest dość wyeksploatowany stąd spodziewałam się jakiegoś świeżego spojrzenia, a nie kolejnych schematów i banalnych gier na emocjach widza.

Jeżeli jest się 12 - 13 latkiem to ten film może być bardzo użyteczny. Jest jak produkcja dla gimnazjalistów do pokazywania w szkole, jakieś tam tło historyczne, dobry prosty człowiek, żadnych scen kontrowersyjnych i zasygnalizowanie pewnego problemu. Jednak jeśli coś się już przeczytało, zobaczyło, zwiedziło, to nie wnosi kompletnie nic.

Wreszcie finał tego filmu jest właściwie smutny, główny bohater zakłada swoje pamiątki po prezydentach by zjeść śniadanko z Obamą, którego główną wartością jest kolor skóry ... czy takie przedstawienie mówi o dojrzałości? Nie wiem.

Choć podzielam wiele zastrzeżeń, o których mowa, mnie ten film zdecydowanie się podobał. Może mam w sobie coś z tego 13latka. (Lub coś z Murzyna.) Bo niby temat już wyeksploatowany - ale jednak. Przydało mi się tych parę przeżyć, będących funkcją spotkania: ja - ten Kamerdyner. Choćby to, że uświadomiłam sobie dobitniej, jak niedawno jeszcze czarni mieszkańcy Ameryki traktowani byli jak podludzie.
Lecz mniejsza o mnie. Jeśli film ten może być inspirujący dla 12 - 13 latków, to już jest OK, i to bardzo. Skądinąd, to ważniejsza grupa wiekowa niż ludzie starsi. (Ci, którzy już wyeksploatowali ten temat i widzą tu tylko kolejny schemat. Ja osobiście "świeżego spojrzenia" czy "scen kontrowersyjnych" tu nie potrzebuję. Ani tego, by ktoś grał na mych emocjach w sposób mniej banalny. Niech w tym celu powstanie inny film.)
Proszę, zrozum mnie dobrze. Ten nawias nie pochodzi ze złośliwości.

Wiem :)

Dziękuję Ci za to "wiem":)

Przeczytaj, proszę, mój post w wątku "Obozy koncentracyjne" w odpowiedzi na komentarz kogoś o nicku taychelm.
Pozdrawiam:)

Przeczytałam :) Bardzo ładnie napisane, jednak nie bardzo rozumiem cały problem. To zdanie nie dezawuuje rzezi na Żydach. Obozy koncentracyjne, a hitlerowskie obozy zagłady to dwie różne kwestie. W filmie mówi się o obozach koncentracyjnych i ma to uzasadnienie historyczne. Plantacje były takimi obozami. Rozumiem, że to zdanie kierowane jest do wyobraźni Amerykanów, którzy myślą o sobie jako o narodzie wybawców świata, a swoją potęgę zbudowali na eksterminacji Indian i niewolnictwu i zdaje się, że wciąż nie do końca mają tego świadomość. Tak to rozumiem.
Pozdrawiam