Z histori kamerdynera nie dowiedziałem sie niczego. Film to zlepek starych kronik filmowych i
opowiesci rodzinnych. To dwugodzinna historia USA w pigółce: że była segregacja, wojna w
Wietnamie, Martin Luter King i Czarne pantery. Ale to już było nie raz nie dwa i nie sto razy. Każdy w
miarę rozgarnięty człowiek to wszystko juz widział i wiedział. O tym co sie działo za drzwiami Białego
Domu, jak postrzegał kolejnych prezydentów jakie były relacje politycy-personel nie wiemy nic. Był
świadkiem najciekawszego okresu współczesnej Ameryki, obserwował wszystko " z tyłu sceny" i ne
pisnął ani słówka. Czekam teraz na film o pracowniku przetwórni ryb z Seattle. Pewnie opowie taką
samą historię.