Meryl Streep w takim filmie - tego nie mogłem przegapić! Jedna z najbardziej utytułowanych aktorek najczęściej bierze na swoje barki role w dramatach i ucieka od komercji, ale tym razem zmieniła zdanie. Mam nadzieje, że to było chwilowe załamanie formy, gdyż ten obraz mogę spokojnie zaliczyć do największych rozczarowań 2004 roku. Sam reżyser jest tylko i wyłącznie znany dzięki 2 filmom, chodzi o „Filadelfie” i „Milczenie Owiec” i oby tak pozostało. Szanuje gościa, bo stworzył świetny dramat psychologiczny, który już przeszedł do historii, ale od czasów „Filadelfii” nie idzie mu w zawodzie. Miałem nadzieje, że ten film coś zmieni …i zmienił, ale moją opinię na jego temat. Film jest totalnie pokręcony i popieprzony, że choćbym był Alfą i Omegą to i tak nie zdołałbym pojąć sensu i czegokolwiek z tego obrazu. Jak niedawno powiedział Woody Allen:
„O tym czy film jest dobry, przesądza dobór tematu” – i to właśnie tu poległ „Kandydat”. Oglądasz i sam nie wiesz co poeta miał na myśli. Jakby ktoś mi odpalił ten film w ciemno to w życiu bym nie powiedział, że to obraz Demme’a. No cóż …straszny zawód przeżyłem, gdyż film jest pozbawiony zalet. Kolejna produkcja naładowana gwiazdami, która przeszła bez większego rozgłosu …i bardzo dobrze!
„Kandydat” to zrobiony za wielkie pieniądze, bardzo mały film - tak mały, że nie widać nawet plusów jakie za sobą niesie …2/10
- Pamiętasz mnie? Ben! Pamiętasz mnie? Jak mam na imię? Imię?!
- EUGENE...
Przejmujący film o utracie kontroli, utracie świadomości. Przerażający w tym jak bardzo jest przekonujący. Bardziej nawet niż pierwowzór Johna Frankenheimera (dość fantasmagoryczny choć znakomity, mający inne zalety "PRZEŻYLIŚMY WOJNĘ"). Niezwykle zniuansowany (wątek seksualny MERYL STREEP-LIEV SCHREIBER, szaleństwo JEFFREYA WRIGHTA).
No i sceny pomiędzy DENZELEM WASHINGTONEM, a KIMBERLY ELISE, czyli EUGENE/ROSIE. Wywołują ciarki.
Wielkie, bo mądre kino, a to dzis prawdziwa rzadkość.
JONATHAN DEMME przyzwyczaił nas już, że nie może nie skłonić do refleksji.
Zrobił to znowu.