Twórcy kinowego uniwersum Marvela wracają do początków lat 90' kiedy to Ziemia zostaje wplątana w wojnę między dwiema rasami kosmitów, a Nick Fury z pagerem w ręku stawia pierwsze kroki jako agent S.H.I.E.L.D. Główną bohaterką filmu jest jednak Carol Danvers, która przybywa na Ziemię aby tam dowiedzieć się prawdy na temat samej siebie.
Nie mam pojęcia dlaczego tak mało wyrazista aktorka jak Brie Larson dostała rolę tak ważnej postaci dla całego uniwersum. Jest ona tak nudna, że zasypiam tylko pisząc o niej. Jej twarz jest tak mało interesująca, jak instrukcja ruskiego czołgu. Na pełnym w*urwie walczy jak Różowa Wojowniczka z Kitowcami (mam na myśli bardzo słabe CGI podczas niektórych scen walki). Oprócz lesbijskiej muzyki, reszta mi pasi, a najbardziej wyjątkowość filmu spośród pozostałych z zestawu. Traktuję to jako before party przed Endgamem.