Dla mnie postać wykreowana przez Andrzeja Chyrę jest jedyną prawdziwie "krwistą"
kreacją w tym filmie. W moim odczuciu jego samobójstwo było zdecydowanie
najmocniejszą sceną i kulminacją filmu. Przez to jak wiele "Katyń" chciał wyrazić i
opowiedzieć utracił realizm a wszyscy bohaterowie (z wyjątkiem Chyry) są papierowi. Siłą
innych filmów opisujących realia II WŚ jak "Lista Schindlera" czy "Pianista" było
wykreowanie barwnej, wielowymiarowej jednostki. "Katyń" natomiast ogląda się trochę jak
dokument (chociaż znam i bardziej poruszające dokumenty). Np. wątek sióstr
Małaszyńskiego jest dla fabuły zupełnie zbędny.