PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=271956}
6,8 223 tys. ocen
6,8 10 1 223109
5,8 44 krytyków
Katyń
powrót do forum filmu Katyń

Choć tematyka istotna, to jednak wykonanie fatalne, film zupełnie się nie broni. Zamiast aktorów, grają tu kukły, niezręcznie prowadzone niewidzialnymi sznureczkami. Całość nieautentyczna i niespójna, w związku z czym panuje zupełny brak klimatu, brak zaangażowania ze strony widza. Niektóre wpadki są tak żenujące, że na usta ciśnie się śmiech.

Ostatnia scena bardzo brutalna, ale ona jako jedyna znajduje moje uznanie. Ona jedna powoduje, że widzowie wychodzą w milczeniu -- oczywiście, któż będzie wychodził z kina gawędząc z przyjaciółmi, gdy właśnie zobaczył kilkanaście strzałów w potylicę? Tylko, że jedna scena to za mało, jeśli ma to być tzw. wielkie dzieło.

Kto powinien zobaczyć ten film? Trudno powiedzieć. Czy wszyscy Polacy jako naród? Niekoniecznie -- w świadomości Polaków nie ma już od wielu lat niejasności kto dokonał tej zbrodni. W takim wypadku rola uświadamiająca filmu generalnie nie funkcjonuje.

Czy uczniowie? Także nie -- w ich przypadku film jest zbyt słabym źródłem wiedzy, nie odpowiada na wiele ważnych pytań, całość akcji abstrahuje od procesu historycznego. Nie pokazano na przykład mocodawców, nie zagłębiono się w przyczyny mordu i mechanizmy, które do niego doprowadziły. Rola edukacyjna filmu funkcjonuje więc w minimalnym zakresie i można ją streścić jednym zdaniem. Nie jest to także dobre kino -- niedoróbki warszatowe i naiwność wielu scen powodują, że film nie wzrusza. Brakuje emocji, brakuje zaangażowania. Niespójność powoduje, że film także nie skłania do przemyśleń w taki sposób w jaki byśmy chcieli. Zamiast oto złączyć swe myśli z polskimi oficerami i ich tragedią, widz próbuje wywnioskować zależności między wszystkimi epizodycznymi bohaterami, zastanawia się, dlaczego scena A poprzedza scenę B, jaki jest między nimi związek i w zasadzie to o co w ogóle chodzi.

Dla kogo jest to więc film?!

Już pierwsze sceny wywołały u mnie uśmiech zażenowania. Widzimy ludzi uciekających przed okupantem na wschód. Na moście napotykają uciekających w przeciwnym kierunku i dowiadują się, że Polska została zaatakowana przez Rosjan. Taka scena ma spory potencjał, to znakomita okazja by poruszyć emocje widza już na samym początku filmu. Niestety, jak to wygląda w "Katyniu"? Ludzie niby idą, ale stoją w wyrównanym rządku. Zupełnie jakby czekali na "klaps". Ten porządek, brak spodziewanego chaosu, wywołuje uczucie sztuczności -- nie tak wyglądają ci, którzy uciekają przed okupantem! Z naprzeciwka nadbiegają inni uciekinierzy. Krzyczą, że Rosjanie najechali Polskę. Jaka jest reakcja tłumu? Czy słychać szum, głosy, szlochy? Czy widać czyjąś przerażoną twarz? Nie. Nic. Tłum jest jak wyrzeźbiony. Kukły.

Parę scen dalej, Andrzej i Jerzy zostali wzięci do niewoli. Stoją i rozmawiają, nagle Jerzy rzuca: "czy to nie twoja żona?". Podchodzi Ostaszewka i rozmawia ze Żmijewskim. Jakby nigdy nic. Niewola okazuje się niczym czekanie na ekspres we Włoszczowej -- stoisz, każdy może podejść i porozmawiać. Na twarzach Anny i Andrzeja, podczas ich rozmowy nie maluje się cień zmartwienia faktem, że przecież wokoło pełno jest czerwonoarmistów. Pełno? W rzeczywistości pewnie tak, na filmie nie bardzo.

Co zrobią sowieci, gdy zobaczą, że z żołnierzami ktoś rozmawia? Czy Annie grozi niebezpieczeństwo? Cóż, w trakcie sceny faktycznie podchodzi żołnierz radziecki, który zakazuje rozmawiać z więźniem. Robi to jednak bez przekonania, po czym zaraz znika (na następnym ujęciu już go jakoś... nie ma, choć nie widać, by odchodził). Para rozmawia dalej. Pada parę górnolotnych stwierdzeń i rozmowa chyli się ku końcowi. Andrzej odchodzi. Jerzy zostaje. Dlaczego pierwszy odszedł, skoro drugi mógł jeszcze zostać? Śmiać się chce. Zła, naiwna scena, psująca klimat, aż nie chce się wierzyć, że coś takiego stworzył było nie było "wielki reżyser".

Podobnych wpadek w filmie pełno. Nie tak powinna wyglądać wielka opowieść! Nie tak powinna w rzeczy samej wyglądać nawet przeciętna opowieść filmowa.