Kolejny "ważny polski film" którego głównymi widzami będą niestety szkolne wycieczki i ludzie rzeczywiście pasjonujący się historią lub kinem Wajdy. Przeciętnego widza raczej nie przyciągnie do kin. Mnie dodatkowo odpychają "aktorzy" w postaci Małaszyńskiego i Żmijewskiego. Widać nawet Wajda musi mieć w filmie znane aktualnie nazwiska, żeby kogoś swoim dziełem zainteresować. Tylko dlaczego wśród nich akurat jednego przeciętnego i jednego zupełnie drewnianego aktora w głównych rolach? Nikt inny nie potrafi w tym kraju grać? Koligacje serialowo - kinowe zacieśniają się niestety.
koligacje serialowo - kinowe, jak to nazwałeś, zacieśniają się poniewaz polskie kino moze poszczycic się jedynie garstką prawdziwych, dobrych aktorow. Niestety dobrzy aktorzy aby się "wybić" potrzebują pewnego rodzaju autoreklamy, jaką może być granie w serialach. w Polsce praktycznie nie ma aktorow, ktorzy swoj debiut maja w kinie, bo nikt tak naprawde nie wezmie nikomu nieznanego debiutanta do tak waznej produkcji, jaką wg. mnie jest "Katyń" Więc nazwiska będą się powtarzac, czy tego chcesz czy nie. Szanuje Twoje zdanie, ale nazywanie Małaszyńskiego czy Żmijewskiego "drewnianym aktorem" to troche przesada. Na dzień dzisiejszy są cenionymi aktorami, czym dowodzą grając kolejne role. I to, że Małaszynski zagrał w sit-comie a Żmijewski w telenoweli nie przekreśla ich dorobku aktorskiego. Sytuacja polskiego kina nie pozwala im rozwinac skrzydel. Wiem, ze zaraz sie naczytam bo " odezwała się małolatka, która patrzy na gębę, a nie gre i gowno sie zna" ale guzik mnie to ;) pozdro
Niestety, serial to jedyna szansa żeby się w tym kraju wybić. Kino na serialowych aktorach się w związku z tym opiera, bo skąd ma brać innych, sprawdzonych. I tak koło sie zamyka. Żmijewski zrobił nazwisko na telenoweli i z tego względu jest cenionym aktorem, bo ma już liczące się nazwisko. Ale to nie jest wg mnie tożsame z byciem dobrym aktorem. Małaszyński to dla mnie ta sama liga co Mroczki, Cichopki i inne tym podobne wymysły i zdania nie zmienię, tyle:) Nie ma żadnego uzasadnienia dla jego twarzy pojawiającej się obecnie w co drugiej produkcji, poza parciem na szkło i kreowaniem nazwiska kolejnego rzemieślniczego aktora seriali i dyżurnego do produkcji kinowych wywoływanego przy produkcji kolejnego filmu. Producenci kinowi i telewizyjni (w wielu przypadkach to ci sami ludzie) muszą mieć przecież swoje nazwiska, które będą na nich zarabiać. Żeby mieć kogoś takiego, trzeba go najpierw wykreować. Szkoda tylko, że wiele z tych nazwisk należy do naprawdę przeciętnych ludzi, z których na siłę robi się gwiazdy. Jak dla mnie to tyle w tym temacie:)