Wajda stworzył kolejny dobry film, ale nie film jako taki, a temat, który wielu nurtuje od dawna...
Zamiast ludzi z krwi i kości stworzył prawych, nieugiętych i z pogardą spoglądających na słabeuszy, którzy się zaprzedali nowej władzy.
Nie pokazał Wajda wewnętrznej szarpaniny tych, którzy ocaleli z niemieckiego i sowieckiego pogromu, i jakoś musieli żyć w powojennej rzeczywistości...Zupełnie jakby ludzie, którzy zginęli w Katyniu stanowili jedynie niezwykłych bohaterów bez wad, wątpliwości i rys na charakterze. Jednym słowem Ci co zginęli to byli dobrzy, a Ci co przetrwali i musieli radzić sobie w trudnej sytuacji politycznej po wojnie, byli źli i zasługiwali jedynie na potępienie i kulę w łeb, a najlepiej wystrzeloną przez siebie...
Końcowe jednak sceny zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Gra symboli, cisza, przeszywająca muzyka i znów cisza...
Mimo wielu słów krytyki z mojej strony, bardzo polecam!